Wczoraj idąc wieczorkiem na garaż usłyszałam płaczliwe miałki z pod kół na szczęście zaparkowanego auta wyskoczyło takie coś 



Przybiegło do nie, jak odeszłam dalej to  znowu z wielkim płaczem biegło za mną. W aucie miałam saszetkę mokrego więc dałam koło garażu i pojechałam. Po powrocie patrzę a kicia dalej leży pod garażem 

. Jak otworzyłam auto to wpakowała się do środka, a potem do garażu, aż strach bo przecież ktoś mógłby przejechać. Podjęta została decyzja ze zabierzemy, a rano się zobaczy.
Kicia po przyjściu wypiła miseczkę wody. Jest czyściutka widać że była w domku, zaliczyła kuwetę. Teraz siedzi u mnie na kolanach i mruczy, nawet nie trzeba jej dotykać wystarczy ze się na nią spojrzy a już mruczy 
 No i trzeba podjąć decyzję co dalej 

 .
Pierwsza myśl to zabrzańskie schronisko, druga to potymczasować, ale tutaj pojawia się problem. 
Koty jak się tylko zobaczą nieważne które z którym, to tylko syki i warki, młode wcale nie ustępuje. Przed Fionką czuje respekt, ale musi mieć ostatnie słowo. Natomiast biedny Gucio ucieka przed kotem jak ten na niego syknie z cichutkim ała  

 (no i gdzie się podziała bojowość ogródkowa Gutka 

).
 Co robić?
Trzeci kot, raczej nie.