» Wto lis 22, 2011 2:16
Re: Legnica
HISTORIA ZIELONEJ ZASŁONKI
Za górami,za lasami i siedmioma rzekami,w pewnym ciemnogrodzie zwanym czasami Małą Moskwą,żyła sobie delikatna,zwiewna,Zielona Zasłonka.
Nikt by nawet nie odgadł jak była wiekowa,bo wciąż miała kolor świeżej zieleni i mimo poprawianych maszynowo ściegów,nadal pozostawała gładka,bez najmniejszych zaciągnięć czy innych uszkodzeń.
Wisiała sobie tak cichutko i spokojnie,spoglądając przez okno i obserwując wiele ciekawych podwórkowych wydarzeń,nawet być może historycznych.Zasłonka to rodzaj żeński,więc będzie bez cyfr,nadmienię jedynie że widziała wszystkie dzieci w swoim domu,a najstarsze z nich pojawiło się w nim jakieś ćwierć wieku temu.
Ile mniej lub bardziej ciekawych wydarzeń Zasłonka widziała,ile historii słyszała,to tylko ona jedna wie.Żaden człowiek w jej domu nie byłby w stanie tyle spamiętać,więc i opowiedzieć o wszystkim trudno.
Była szczupła i należała do Zasłonkowej elity,nie musiała wykonywać żadnych obowiązków w stylu zasłanianie okna,była,ozdabiała i rozweselała swym kolorem pokój.
Kobieta mieszkająca z nią w domu,bardzo o nią dbała,bo każdy widok Zasłonki przypominał kobiecie miłe,wzruszające chwile lepszego życia,maleńkich synów,rodzinę,znajomych,dawny inny świat.
Mogłabym w tym miejscy zakończyć historię Zielonej Zasłonki słowami-i tak sobie żyli długo i szczęśliwie,gdyby nie pewne Żyjątko...
Żyjątko pojawiło się w domu Zasłonki nagle,ni stąd ni zowąd,zresztą już wcześniej Zasłonka widywała w swoim domu podobne Stworki,ale to było jakieś inne...
Podobne do Żyjątka Stworki uwielbiały wylegiwać się w towarzystwie Zielonej Zasłonki,leżąc na parapecie.W sumie nic dziwnego,Zielona Zasłonka jak przystało na elitę mieszkała w najpiękniejszym,słonecznym oknie w domu.Stworki bywały bardzo delikatne wobec Zasłonki,jeśli już zachowywały się obcesowo to wyłącznie w stosunku do firanki lub kaktusów na parapecie.
Zielona Zasłonka była bezpieczna i chyba nawet lubiła czasami to Stworkowe towarzystwo.
Ale między Żyjątkiem a Zieloną Zasłonką od pierwszych dni było coś nie tak...
W sumie to nawet nie o całą Zieloną Zasłonkę chodziło,a o jej prawą połowę.
Żyjątko z początku upatrzyło sobie jej zwiewne falbanki wiszące aż do podłogi,wymemlało jej cały dół,nawet i dziurkę zrobiło.Kobieta łatała falbanki,próbowała pryskać brzydkimi zapachami,w końcu związała dolne falbanki w taki sposób,aby Żyjątko nie mogło dosięgnąć jej prawej połowy.
I to był poważny błąd...
Zaczął się dramat,cichej Zielonej Zasłonki.
Nikt w domu,prócz lewej połowy Zasłonki,nie wiedział w jaki sposób Żyjątko zrywa jej znienawidzoną,prawą połowę.Nikt,ale lewa połowa nie umiała opowiedzieć,wisiała jedynie smutna,pozbawiona swojego czaru i wdzięku,niekompletna jak połowa czegoś,bez czego nie potrafi istnieć.
Kobieta nie mogła za każdym razem pomóc natychmiast,lewej połowie Zasłonki poczuć się lepiej,wieszając jej prawą połowę,z wydawało by się prozaicznego powodu-nie mogła wejść na drabinę.
A to był jedyny sposób,aby obie,ponownie mogły zdobić swym kolorem pokój.
Kobieta więc,za każdym razem kiedy smutna lewa połowa Zasłonki spoglądała na swą prawą połowę,leżącą sponiewieraną na podłodze,czekała niecierpliwie na syna,który zawsze w takich wypadkach służył pomocą zwiewnej Zielonej Zasłonce.
Zdarzało się że smutek lewej połowy trwał chwilkę,ale bywało też że czekać trzeba było i cały dzień.
Dramat Zasłonki trwał parę miesięcy,w tym czasie kobieta czasami przyglądała się Zasłonce,często w tym samym czasie kiedy obserwowało ją Żyjątko.Zasłonka słyszała jak kobieta rozmawia z kimś i mówi że Żyjątko jest małe i gamoniowate,że to się za jakiś czas zmieni,że wyrośnie,że się znudzi,że zapomni,że tym razem będzie wolało nową zabawkę,smakołyka.Słyszała jak kobieta denerwuje się czasem i zabierając Żyjątko od Zasłonki mówi nieprzyjemnie:
"Max odczep się wreszcie od tej Zasłonki"
Ale zdarzało się i tak że przez wiele dni,Zielona Zasłonka mogła odetchnąć,zapomnieć o sponiewieraniu swojej prawej połowy,znów spoglądać na wydarzenia za oknem,przemyśleć w spokoju,obok drzemiących na podgrzewanym parapecie Stworków,kilka ważnych Zasłonkowych spraw.
Prawdopodobnie nikt,nigdy nie usłyszałby o cierpliwej,cichej Zielonej Zasłonce,gdyby nie wydarzenia dzisiejszego dnia...
Rano,jak już wiele,wiele razy bywało,po kilku dniach spokoju,kobieta znów zastałą prawą połowę Zielonej Zasłonki na podłodze.Nic nie mówiła,tylko z ciężkim westchnieniem podniosła ją,złożyła delikatnie i zaniosła w bezpieczne miejsce.Na ratunek,dzisiejszego poranka nie można było liczyć,trzeba było poczekać kilka godzin.Ale lewa połowa nie smuciła się brakiem widoku swojej prawej połowy.Wiedziała że wszystko będzie dobrze i jeśli cierpliwie poczeka,niedługo znów będą razem.Tak też się stało,po paru godzinach rozstania,kobieta poprosiła syna o powieszenie połowy zasłonki,mówiła że pokój wygląda śmiesznie.
Obie połowy Zielonej Zasłonki baaardzo lubiły kiedy tak mówiła,czuły się dumne,piękne,niezastąpione i nabierały pewności że każda falbanka im się jakoś ułoży.
Minęła dosłownie chwila i usłyszały znany dźwięk wyciąganej drabiny,to też baaardzo lubiły,ten dźwięk oznaczał że zaraz,za chwilkę,za moment Zielona Zasłonka stanie się piękna,elegancka,kompletna.
I była.
Prawdopodobnie.
Kiedy kobieta po długim czasie weszła do pokoju Zasłonki,znów zobaczyła prawa połowę na podłodze...
Zasłonka szybko się zorientowała że kobieta jest bardzo,ale to bardzo zła...
Zupełnie nie wiedziała co się teraz wydarzy...
Kobieta wyszła z pokoju,zniknęła Zasłonce z pola widzenia,ale po krótkiej chwilce usłyszała jak kobieta mówi nieprzyjemnym tonem do syna,który zawsze Zasłonce służył pomocą,coś jakby:
"Rafał,czy Ty sobie ze mnie jakieś żarty robisz,czy co?prosiłam,powieś Zasłonkę.Po co brałeś drabinę?Żeby mi się wydawało że powiesiłeś?wyszłam z Pawłem do łazienki,a zasłonka jak leżała na podłodze,tak nadal leży.
I po kiego grzyba wyciągałeś drabinę,potem ją schowałeś,skoro nie powiesiłeś,ani nawet nie miałeś takiego zamiaru?
Że niby co to miało być?!"
Potem słychać było:
"ale o co Ci chodzi,przecież powiesiłem"
Zasłonka jeszcze przez moment słyszała słowa kobiety,ale w sumie już było jej wszystko jedno o co im tam chodzi,czekała jedynie niecierpliwie na ulubiony w takich momentach dźwięk drabiny.
I tym razem wypracowana całymi latami cierpliwość Zasłonki opłacała się.
Ponownie stały się piękne,kompletne,z obu stron okna Zielone.
Ale na chwilę,na moment...
Kobieta natychmiast,kiedy syn schował drabinę,wróciła do pokoju Zasłonki,aby tym razem od razu sprawdzić,czy na pewno jej pomógł.
Prawa połowa leżała na podłodze...
..............................
..............................
..............................
Dość długo kobieta stała,z miną,jakiej Zasłonka chyba jeszcze nie widziała,stała,patrzyła i coś sobie myślała,a raczej chciała o czymś myśleć,bo Zasłonka dokładnie widziała że kobiecie w tym momencie zupełnie to nie wychodzi.
Kobieta wyszła.
Potem,słychać było...dziwnie...spokojne...nie...naturalnie...ciche..."Rafał...mógłbyś...powiesić...zasłonkę"
Coś tam jeszcze było słychać,ale tradycyjnie Zasłonka uznała że to już mało istotne dla niej sprawy.
I kolejny raz,Zasłonka stała się taką jaką powinna być.Ale tym razem kobieta obserwowała jak staje się kompletna,piękna,nawet na chwilę nie spuszczała jej z oczu.Nawet potem,kiedy drabina znalazła się na swoim miejscu,jeszcze przez długi,długi czas,były w pokoju razem,kobieta i Zielona Zasłonka.
Wszystko wydawało się być w porządku i tak powinno było pozostać.
Według wyobraźni kobiety.
Jak się potem okazało,mocno ograniczonej wyobraźni...
Dalsze wypadki przebiegały w skrócie tak:kobieta,połowa Zasłonki (dla zachowania tradycji-prawa),podłoga.
Potem kłótnia.
Kobieta mówiła że trzeba pomóc prawej połowie Zasłonki,syn że to nie ma sensu,kobieta że jutro obie połowy muszą być razem,że odsunie na noc prawą połowę na środek okna,a rano ułoży na miejscu bo koniecznie,jutro Zasłonka musi być kompletna,syn że to bez sensu bo i tak nie będą,kobieta że idiotycznie wygląda samotna lewa połowa(to akurat dla Zielonej Zasłonki było przykre)syn że mowy nie ma,kobieta że jednak prosi itd. itp.
w końcu,syn,na którym Zasłonka z taką ufnością mogła polegać przez tyle,tyle lat,oznajmił,coś,czego Zasłonka przez ćwierć wieku jeszcze z jego ust nie słyszała.
Powiedział.....................
"jeśli ma dobrze wyglądać,to można jedynie zdjąć lewą połowę"
.....................................................
.....................................................
.....................................................
Cios.Smutek.Żadnej nadziei.
Ćwierć wieku i taki ma być koniec Zielonej Zasłonki?
Nienawiść do niej dziwnego Żyjątka ma sprawić że zniknie w szafie?Na jakiejś półce?Bez okna???!!!!
Dzisiejsza noc,będzie dla niej najsmutniejszą ze wszystkich nocy,bo nikt nie wie,ani ona,ani nikt z domowników jak sprawić,aby znów mogła stać się zwiewną,delikatną Zieloną Zasłonką.Być może już nie tak gładką,być może z paroma zaciągnięciami,ale wciąż z niezmienną wyrozumiałością obserwującą wszystkie wydarzenia przed i poza oknem...
Słowo od autora
W ostatnich godzinach,niezrozumiała dla mnie nienawiść Żyjątka do Zielonej Zasłonki skupiła się na lewej połowie Brązowej Zasłonki w innym pokoju...