Trochę ilustracji, coby tak sucho nie było
Dwa kocurki zlapane w sobotę przenocowaly po zabiegu u mnie w klatce. W niedzielę rrócily do siebie
Identyczne, różnią się nieco wielkością i charakterkami
Mniejszy - na pierwszym zdjęciu - ma k.5mcy, daje się starszej pani brać na ręce, mruczy, przytula się, na pewno chętnie zamieniłby komórkę na pokój z kanapą i człowiekiem… Drugi to zdecydowany dzikus, 2-+3 miesiące starszy

Zdjęć miłej pingwineczki nie mam, nadrobię to.
Tylko tak myślę z bardzo mieszanymi uczuciami… nasze dt pełne są oswojonych albo takich kotów jak czarnuszek i pingwinka z Wałbrzyskiej, wymagających kilku tygodni w cierpliwym domu stałym, w ciągłym kontakcie z ludźmi - u nas, wśród stadka kotów nie szukają kontaktu z człowiekiem, wolą koty…. Koty z Wałbrzyskiej mają swoje miejsce, mają opiekę. A te koty z naszych dt nie mają gdzie wrócić, jedyna szansa dla nich do domy stale. Jednocześnie to jedyna szansa dla olejnych potrzebujących bid - jeśli zwalnia się nam miejsce w dt, natychmiast jest zajmowane przez kolejnego potrzebującego… a nie brakuty tych potrzebujących…
Więc może niech te koty z Wałbrzyskiej, Finansowej - wrócą na swoje miejsce? Pozostaniemy w kontakcie z opiekunami, w razie potrzeby będziemy pomagać, leczyć.
A może niech wyadoptują się koty z naszych dt?
Zwolnią miejsce dla zwierzaków z jeszcze gorszych miejsc niż te?
Takie koty jak te z Wałbrzyskiej, z Finansowej, silnie działają na emocje, łatwo o nich pisać… a tym w dt - jest już „dobrze”, są bezpieczne - więc schodzą z pierwszego planu.
Dzwonią do nas ludzie, znaleźli kota, do schroniska nie chcą odwieźć, mówią, że tam koty mają źle, a w fundacji lepiej. I że zaadoptowali biedaka ze schroniska… Może to i prawda - ale jeśli te z domów tymczasowych nie wyadoptują się, jak długo koty u nas będą miały „lepiej” - jak długo będziemy mogli pomagać kolejnym?
Bo już tej koteczki spod tramwaju wziąć nie mamy gdzie…