Witam wszystkich serdecznie!
Postanowiłam przedstawić wszystkim moje kochane dzieciątka, moje 5 kotów. Koty towarzyszyły mi od zawsze, wychowywałam się
w domu z kotami. Pierwszy kot, którego pamiętam z dzieciństwa zawsze podgryzał mi delikatnie stopy, co bardzo lubiłam:) Ale nie będziemy tu przedstawiać całej mej kociej historii, bo nie starczy miejsca. A z tych sentymentów jeszcze przyjdzie mi płakać, no i po co

Na początku przedstawię najstarszą kotkę - Linkę. Linka ma 10 lat, końcówkę zębów i jest typowo kocią damą. Linka potrafi być naprawdę czarująca, ale ma też swoje humorki. W domu raczej nie lubi się bawić, za to lubi szaleć w ogródku. Po drzewach skacze jak małpka. Najbardziej to jednak lubi przeganiać sąsiadkę

Wiem, wiem, że to nie ładnie, ale sąsiadka bije pozostałe dziewczyny, a Linka po prostu nie chce na to pozwolić. Troszczy się o młodszych z rodzinki

Jak dziewczyny chcą jej wyżerac z miski to zawsze im łebki złoi

Ale nie będę się tam wtrącać do jej metod wychowawczych. Bo ogólnie to delikatna istota z niej

Oto moja lordzina Linka:

Mój kolejny koci przyjaciel to Oluś (Olik, Pączuś, Aleksander Wielki ). Spotkałam go pięć lat temu na ulicy, był wtedy jeszcze maluszkiem. Szedł cały czas za mną, nie miałam serca go tak zostawić. Tym sposobem trafił do nas do domu. Byłam wtedy jeszcze
w liceum i obawiałam się reakcji domowników. Jak się okazało - niepotrzebnie

Oluś miał jednak dom, ale jego pseudo właściciele bardzo się ucieszyli, że się go pozbyli. Oluś nie chce zaakceptować Megusi, jak mu staje na drodze to zaczyna ją gonić, warczeć, a najlepiej to by na nią skoczył i ją gryzł

Oto i on

Następna w kolejności jest Rubisia i Nelka, które mieszkają u mnie od końca sierpnia. Rubisia wraz z Nelką i Tofikiem (rodzeństwo) błąkali się głodni na polach niedaleko mojego domu. Dla jasności - mieszkam na wsi, na takim trochę odludziu, ale dobrze mi z tym, bo to świetne miejsce dla zwierząt

Kociaki były dzikawe, tylko jeden był odważny i dał się dotknąć - Tofik. Przyniosłam im jedzenie i odeszłam, aby się nie bały. W jednej chwili wszystko pochłonęły. Okazało się, że właściciele pojechali za granicę i zostawili kotkę
z małymi. Dokarmiałam je tak przez okres dwóch tygodni i w końcu wszystkie trzy złapałam. Mamę od nich widziałam max 3 sekundy, tylko mi mignęła jeden jedyny raz. Dziwne skoro miała właścieli...Może ktoś ją postraszył, nie wiem. Dalej się za nią rozglądam, aby ją wysterelizować, póki co bezskutecznie. No, ale teraz o trzech kociakach. Tofik - piękny kocurek znalazł dom tuż obok, został naszym sąsiadem

Mieszkał u mnie tydzień. Teraz widujemy się co jakiś czas

Rubisia i Nelka zostały u mnie na stałe. Rubisia w miarę szybko zaufała człowiekowi. Nelka potrzebowała jakiś dwóch tygodni. Za to teraz jest największym miziakiem świata

Kotki mają kilka miesięcy i niebawem czeka je sterylizacja. Bazarek
viewtopic.php?f=20&t=135671 ZAPRASZAM!!!
A to Rubisia

Nelka

Tofik

Teraz kolej na Megi ( Megulę - istny z niej łobuz ). Megi poznałam "w terenach" Rubisi i Nelki. Miała jednego chorego maluszka, ale na szczęście pewna dobra dusza się nim zajęła

Megi nie była dzika, ale do tej pory nie lubi być brana na ręce. Jednak jest ogromnym miziakiem i podporządkowała sobie naszego współlokatora psa - Fleka. Dzięki pomocy tej dobrej duszy udało nam się Megi wysterelizować. Mieszka u mnie od końca września. Miała być tymczasowo, ale tak nas rozkochała, że nie bylibyśmy w stanie jej nikomu oddać

Na początek to tyle

Niebawem będę stale uzupełniać mój pierwszy wątek
