poznajmy sie...:)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro lis 16, 2011 21:40 Re: poznajmy sie...:)

ilgatto cudne kociaste, Mania :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu: zakotchalam sie :1luvu: :1luvu:

dla Maciusia [*]

Kociara82

 
Posty: 45874
Od: Czw paź 09, 2008 22:20

Post » Czw lis 17, 2011 8:36 Re: poznajmy sie...:)

ilgatto pisze:Maciusia poznałam 3,5 roku temu.Chodzę dokarmiać koty wolno żyjące na działkach.Pamiętam tamtą zimę kiedy Go zobaczyłam. Szłam wydeptaną w śniegu ścieżką, skrzypiało pod nogami, ale dzień był słoneczny.Taki ,że choć mrozik szczypie to chce się żyć. Koło mnie i mojej siostry(byłyśmy wtedy we dwie) szło już stadko różnej maści kotów.Ogonki podniesione, krok sprężysty i radość w oczach."Idzie jedzonko","dostanę głaska", "ta duża mówi coś spokojnie, nie krzyczy, nie huczy i nie tupie". I pojawił się On. Radość wyrażały nie tylko ślepka ale też całe ciałko. Wyginał się na wszystkie strony jak ciesząca się fretka, ogonek razem z doopką raz w lewo, raz w prawo, podskoki, miauki(ale takie wesołe). Wybiegał przed nasze nogi i buch do góry brzuchem, żeby za chwilę podskoczyć "śmiejąc się" głośno. Podbiegał parę kroczków i ślizg na brzusiu po śniegu. Jedzonko zjadł z apetytem, jak i pozostała gromadka. Podziękował barankami i mruczandem. I od tej pory tak było codziennie. Ta sama radość. Aż do lata. Na działce bywałam dłużej. Kocuszki jadły i szły w swoją stronę. Zostawał Maciuś.Lubił siedzieć u mnie na kolanach, albo przynajmniej blisko mnie. Był jednak jakiś smutniejszy, mniej ruchliwy. Kiedy szłam do domu długo patrzył za mną. Wydawał się być chorym. Zabrałam Go więc do weta a później do domu. I tak został ze mną na strasznie krótkie trzy lata... Choć Lucjan nie był tym faktem uszczęśliwiony.

Ilgatto, twierdzisz, ze nie masz lekkosci ubierania emocji w słowa, a historie Maciusia czyta sie jak opowiadanie. Piekna jest i wzruszajaca. Macius mial wielkie szczescie, ze go odnalazlas... Przykro mi, ze odszedl tak szybko. Wspolczuje...

Ja tez stracilam koteczke, umarla na PNN, dopiero po roku ból troche zlagodnial, teraz moge ogladac jej zdjecia i nie placze...

tillibulek

 
Posty: 15689
Od: Czw gru 18, 2008 15:04
Lokalizacja: Warszawa/Białołęka

Post » Czw lis 17, 2011 20:21 Re: poznajmy sie...:)

Witam wszystkich, chciałam się przywitać. Mam na imię Magda i jestem (a właściwie to jesteśmy - razem z moim Miśkiem) szczęśliwymi posiadaczami przekochanego 3-letniego Niuńka.
Miesiąc temu trafiła do nas Julka. Półroczna kotka przygarnięta z dworu. Łasiła się niemiłosiernie i bardzo prosiła o pieszczoty. Przygarneliśmy ją. Niestety okazał się, że Julka ma białaczkę przez co musiała przejść 5-cio tygodniową kwarantannę. Teraz zbliża się dzień połączenia naszych pupili. Powoli dopuszczamy je do siebie. Liczyłam, że leniwa natura Niuńka zwycięży i będzie spokojnie, ale to co się dzieje... Kotłowanina na całego. I to głównym prowodyrem z tego co widzę to jest Julka. Nie wiem co robić. Czytałam już Wasze wypowiedzi i wiem, ze na pojednanie potrzeba czasu, ale martwię się bardzo. Głównie o Niuńka. Mam wrażenie, że wiele go to kosztuje.
Przyznam się, że czytanie Waszych postów trochę mnie uspokoiło, ale dalej chyba panikuję. Przecież do końca życia nie będę ich zamykać w osobnych pokojach. A na chwilę obecną nie mam odwagi zostawić ich samych w mieszkaniu podczas dnia. Doradźcie coś...
ObrazekObrazek
Niuniek i Julka - moje dwa bure szczęścia - viewtopic.php?f=1&t=136156

maggie_79

 
Posty: 86
Od: Czw lis 17, 2011 20:01
Lokalizacja: Legionowo

Post » Czw lis 17, 2011 22:37 Re: poznajmy sie...:)

maggie_79 pisze:Witam wszystkich, chciałam się przywitać. Mam na imię Magda i jestem (a właściwie to jesteśmy - razem z moim Miśkiem) szczęśliwymi posiadaczami przekochanego 3-letniego Niuńka.
Miesiąc temu trafiła do nas Julka. Półroczna kotka przygarnięta z dworu. Łasiła się niemiłosiernie i bardzo prosiła o pieszczoty. Przygarneliśmy ją. Niestety okazał się, że Julka ma białaczkę przez co musiała przejść 5-cio tygodniową kwarantannę. Teraz zbliża się dzień połączenia naszych pupili. Powoli dopuszczamy je do siebie. Liczyłam, że leniwa natura Niuńka zwycięży i będzie spokojnie, ale to co się dzieje... Kotłowanina na całego. I to głównym prowodyrem z tego co widzę to jest Julka. Nie wiem co robić. Czytałam już Wasze wypowiedzi i wiem, ze na pojednanie potrzeba czasu, ale martwię się bardzo. Głównie o Niuńka. Mam wrażenie, że wiele go to kosztuje.
Przyznam się, że czytanie Waszych postów trochę mnie uspokoiło, ale dalej chyba panikuję. Przecież do końca życia nie będę ich zamykać w osobnych pokojach. A na chwilę obecną nie mam odwagi zostawić ich samych w mieszkaniu podczas dnia. Doradźcie coś...

Witaj :)
Niuniek musi przejść od jedynactwa do braterstwa.Nie jest to łatwe. Może się zdarzyć,że nie będą spały razem, bawiły się razem itdAle jeśli będą w jednym pomieszczeniu i nie będzie walk to już będzie dobrze. Ja tak miałam z Luckiem i Maciusiem. Ważne:okazujcie Niuńkowi nadal dużo czułości.On przeżywa teraz utratę Waszego zainteresowania tylko i wyłącznie Nim.Trzymam kciuki za Was.
tillibulek pisze:
ilgatto pisze:Maciusia poznałam 3,5 roku temu.Chodzę dokarmiać koty wolno żyjące na działkach.Pamiętam tamtą zimę kiedy Go zobaczyłam. Szłam wydeptaną w śniegu ścieżką, skrzypiało pod nogami, ale dzień był słoneczny.Taki ,że choć mrozik szczypie to chce się żyć. Koło mnie i mojej siostry(byłyśmy wtedy we dwie) szło już stadko różnej maści kotów.Ogonki podniesione, krok sprężysty i radość w oczach."Idzie jedzonko","dostanę głaska", "ta duża mówi coś spokojnie, nie krzyczy, nie huczy i nie tupie". I pojawił się On. Radość wyrażały nie tylko ślepka ale też całe ciałko. Wyginał się na wszystkie strony jak ciesząca się fretka, ogonek razem z doopką raz w lewo, raz w prawo, podskoki, miauki(ale takie wesołe). Wybiegał przed nasze nogi i buch do góry brzuchem, żeby za chwilę podskoczyć "śmiejąc się" głośno. Podbiegał parę kroczków i ślizg na brzusiu po śniegu. Jedzonko zjadł z apetytem, jak i pozostała gromadka. Podziękował barankami i mruczandem. I od tej pory tak było codziennie. Ta sama radość. Aż do lata. Na działce bywałam dłużej. Kocuszki jadły i szły w swoją stronę. Zostawał Maciuś.Lubił siedzieć u mnie na kolanach, albo przynajmniej blisko mnie. Był jednak jakiś smutniejszy, mniej ruchliwy. Kiedy szłam do domu długo patrzył za mną. Wydawał się być chorym. Zabrałam Go więc do weta a później do domu. I tak został ze mną na strasznie krótkie trzy lata... Choć Lucjan nie był tym faktem uszczęśliwiony.

Ilgatto, twierdzisz, ze nie masz lekkosci ubierania emocji w słowa, a historie Maciusia czyta sie jak opowiadanie. Piekna jest i wzruszajaca. Macius mial wielkie szczescie, ze go odnalazlas... Przykro mi, ze odszedl tak szybko. Wspolczuje...

Ja tez stracilam koteczke, umarla na PNN, dopiero po roku ból troche zlagodnial, teraz moge ogladac jej zdjecia i nie placze...

Dla koteńki[*].
Historia Maciusia zaczyna się tak: pewnego wiosennego dnia przyszedł na świat piękny czarny kotek.Pamiętał później ciepło mamy, cycusia pełnego mleka.jej szorstki,ciepły język,którym myła Go,całowała z matczyną miłością. Potem czyjeś ręce zabrały go do dużego pomieszczenia.Były tam takie miękkie miejsca na których mógł leżeć nakarmiony przez Panią.Dorastał szczęśliwy.Aż pewnego dnia przenieśli się do Pani syna, który Go nie lubił.Zagroził, że jak się Go nie pozbędzie, to wyrzuci ich oboje.Pani zabrała Go na działkę.Nie wiedział gdzie jest, jak się ma zachować wobec innych kotów,szczególnie tych,które Go nie lubiły. Biły Go i przeganiały.Najgorsze jednak było to,że nie zawsze miał co jeść.Inne koty łapały jakiś małe szare stworzonka, ale jemu uciekały spod łapek.Najgorsze,że nie zawsze miał co jeść, bo Pani nie przychodziła codziennie.Podpatrzył jednak jak grupka kociastych biegnie do takiej jednej Dużej i dostaje jedzonko i głaski.Przypomniał sobie rękę na swojej główce i zatęsknił. Odważył się więc podejść do niej i zaprezentować najlepiej jak potrafił.A potem odnalazł jej działkę i zapragnął zostać tam na zawsze.Na tym terenie panował jednak wielki Kocur.Duża nazywała go Gangster.Musiał się chować, ale jak tylko przychodziła duża był bezpieczny.Wchodził do altanki i znów mógł leżeć na fotelu.Tylko czuł się coraz gorzej.......
Mania, Lucjan(*), Patysio, Severino, Kleo, Mafia, Tola,Lissy i Missy
ścieżka do nas:http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=171943
Obrazek

ilgatto

 
Posty: 1765
Od: Czw lis 03, 2011 23:25
Lokalizacja: CZĘSTOCHOWA

Post » Czw lis 17, 2011 23:40 Re: poznajmy sie...:)

Kociara82 pisze:ilgatto cudne kociaste, Mania :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu: zakotchalam sie :1luvu: :1luvu:

dla Maciusia [*]

Tak mi miło.
Nie tylko Ty zakochałaś się w Mani.Mania ratowana w połowie Sierpnia miała szybko znaleźć swój domek.Chciałabym mieć jedno wolne miejsce na następnego ratowańca, jaki na pewno mi się trafi z racji karmienia kocuszków działkowych.Ale obce nie chcą opuścić jej ciałka(pewno też się zakochały zołzy :evil: ).Była już trzy razy odrobaczana.Zobaczymy teraz. Na tablica.pl jest nadal jej ogłoszenie(z wierszykiem), ale chyba zostanie u mnie.Liczę się z tym i jakoś dziwnie nie jest mi przykro.Tylko mój TŻ jeszcze o tym nie wie :?
Tak wyglądała:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Tak dochodziła do siebie:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
A tu z największym Twoim konkurentem:
Obrazek
Uploaded with ImageShack.us
A teraz dobranoc.Zmykam Obrazek
Mania, Lucjan(*), Patysio, Severino, Kleo, Mafia, Tola,Lissy i Missy
ścieżka do nas:http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=171943
Obrazek

ilgatto

 
Posty: 1765
Od: Czw lis 03, 2011 23:25
Lokalizacja: CZĘSTOCHOWA

Post » Pt lis 18, 2011 0:41 Re: poznajmy sie...:)

maggie_79 pisze:Witam wszystkich, chciałam się przywitać. Mam na imię Magda i jestem (a właściwie to jesteśmy - razem z moim Miśkiem) szczęśliwymi posiadaczami przekochanego 3-letniego Niuńka.
Miesiąc temu trafiła do nas Julka. Półroczna kotka przygarnięta z dworu. Łasiła się niemiłosiernie i bardzo prosiła o pieszczoty. Przygarneliśmy ją. Niestety okazał się, że Julka ma białaczkę przez co musiała przejść 5-cio tygodniową kwarantannę. Teraz zbliża się dzień połączenia naszych pupili. Powoli dopuszczamy je do siebie. Liczyłam, że leniwa natura Niuńka zwycięży i będzie spokojnie, ale to co się dzieje... Kotłowanina na całego. I to głównym prowodyrem z tego co widzę to jest Julka. Nie wiem co robić. Czytałam już Wasze wypowiedzi i wiem, ze na pojednanie potrzeba czasu, ale martwię się bardzo. Głównie o Niuńka. Mam wrażenie, że wiele go to kosztuje.
Przyznam się, że czytanie Waszych postów trochę mnie uspokoiło, ale dalej chyba panikuję. Przecież do końca życia nie będę ich zamykać w osobnych pokojach. A na chwilę obecną nie mam odwagi zostawić ich samych w mieszkaniu podczas dnia. Doradźcie coś...

Witaj :D

No nie zawsze dokocenie przebiega bez problemów, czasem koty się nie lubią i trzeba długo i wytrwale pracować nad wzajemnymi relacjami kocio-kocimi. Są sposoby i środki, ułatwiające sprawę, czasem działają lepiej, czasem gorzej. Ot, np. wątek Sabinek Nowodworskich zuzy - dwie starsze kotki niełatwo godzą się na obecność młodego kocurka, a to już rok odkąd się pojawił. Nie zawsze tak jest, podejrzewam, że twoja parka jednak pomału dojdzie do jakiegoś rozejmu przynajmniej :ok:
ObrazekObrazekObrazek
Panowie Kocurowie
"Poznasz siebie, poznając własnego kota." Konrad T. Lewandowski, "Widmowy kot"

PumaIM

Avatar użytkownika
 
Posty: 20169
Od: Pon sty 20, 2003 1:30
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lis 18, 2011 6:41 Re: poznajmy sie...:)

Dzięki za słowa otuchy. Sama sobie tłumaczę, że potrzebny jest czas, ale... Nawet nie śmiem marzyć, żeby spały koło siebie. Wystarczyłoby mi, żeby się tolerowały i nie tłukły. Dziwnym trafem tylko w jednym momencie są solidarne i nie walczą ze sobą... w momencie szykowania jedzenia i karmienia. :?: Wtedy obydwoje stoją jak zahipnotyzowani i miałczą. :twisted:
ObrazekObrazek
Niuniek i Julka - moje dwa bure szczęścia - viewtopic.php?f=1&t=136156

maggie_79

 
Posty: 86
Od: Czw lis 17, 2011 20:01
Lokalizacja: Legionowo

Post » Nie lis 20, 2011 11:35 Re: poznajmy sie...:)

maggie_79 pisze:Dzięki za słowa otuchy. Sama sobie tłumaczę, że potrzebny jest czas, ale... Nawet nie śmiem marzyć, żeby spały koło siebie. Wystarczyłoby mi, żeby się tolerowały i nie tłukły. Dziwnym trafem tylko w jednym momencie są solidarne i nie walczą ze sobą... w momencie szykowania jedzenia i karmienia. :?: Wtedy obydwoje stoją jak zahipnotyzowani i miałczą. :twisted:

jesli u nowej koteczki jest potwierdzona białaczka, to warto zaszczepic na to kocurka... co do dogadania, to kwestia czasu, a wspolne posilki, to tez jedna z form oswajania... trzeba tak ustawic miski (najpierw w wiekszej odleglosci), zeby koty sie widzialy, potem zblizac je do siebie, stopniowo.... wspolne zabawy wędką, aktywizowanie razem kotkow, no i glaskanie na przemian raz jednego, raz drugiego, zeby mogly sie oswajac nawzajem ze swoim zapachem - bedzie dobrze :D :ok:

tillibulek

 
Posty: 15689
Od: Czw gru 18, 2008 15:04
Lokalizacja: Warszawa/Białołęka

Post » Nie lis 20, 2011 19:51 Re: poznajmy sie...:)

Nie no, seria szczepionek to była. Przez to musiała być pięciotygodniowa kwarantanna. Staramy się bawić, ale Niuniek jest oporny na zabawy. A co do jedzenia to nie wiem czy powinny jeść koło siebie, bo Niuniek jest na odchudzającym Obesity a Julka je karmę dla kociąt i je sporo wolniej. Musiałabym cały czas stać nad nimi, żeby Niuniek nie podjadał od Julki.
ObrazekObrazek
Niuniek i Julka - moje dwa bure szczęścia - viewtopic.php?f=1&t=136156

maggie_79

 
Posty: 86
Od: Czw lis 17, 2011 20:01
Lokalizacja: Legionowo

Post » Pon lis 21, 2011 9:04 Re: poznajmy sie...:)

maggie_79 pisze:Nie no, seria szczepionek to była. Przez to musiała być pięciotygodniowa kwarantanna. Staramy się bawić, ale Niuniek jest oporny na zabawy. A co do jedzenia to nie wiem czy powinny jeść koło siebie, bo Niuniek jest na odchudzającym Obesity a Julka je karmę dla kociąt i je sporo wolniej. Musiałabym cały czas stać nad nimi, żeby Niuniek nie podjadał od Julki.

nie mowie, zeby jadly obok siebie, tylko, zeby siebie widzialy, kiedy jedzą, np. zeby mogly na siebie patrzec, miseczki naprzeciwko na przyklad, oczywiscie w odleglosci... stopniowo odleglosc mozna zmniejszac, ale tez nie na tyle, zeby byla miska w miskę, bo nie kazdy kot tak lubi np. jedna moja kotka wscieka sie jak widzi, ze druga jest przy jej misce i naparza ją wtedy łapą, sama tez spokojnie nie zje, bo sie denerwuje - Ty najlepiej znasz swoje koty i wiesz co dla nich jest odpowiednie

wspolne posilki i zblizanie misek jest to jedna z form oswajania kotow do siebie, ale pisalam tez o innych metodach

tillibulek

 
Posty: 15689
Od: Czw gru 18, 2008 15:04
Lokalizacja: Warszawa/Białołęka

Post » Pon lis 21, 2011 13:03 Re: poznajmy sie...:)

Zabawy przetestowane - wychodzą średnio. W sobotę dostały wołowinkę na miseczkach obok siebie to Julka zjadła a Niuniek wyszedł z kuchni. Może to była za bliska odległość. Ale na drapaku w niedzielę spali jedno nad drugim i na parapecie chwilę obok siebie też posiedzieli. No a wieczorem standardowo bijatyka. No cóż... nadal jestem dobrej mysli a że to potrwa, no to co. Mamy czas. Nic na siłę. Trzymajcie kciuki.
ObrazekObrazek
Niuniek i Julka - moje dwa bure szczęścia - viewtopic.php?f=1&t=136156

maggie_79

 
Posty: 86
Od: Czw lis 17, 2011 20:01
Lokalizacja: Legionowo

Post » Pon lis 21, 2011 13:16 Re: poznajmy sie...:)

maggie_79 pisze:Zabawy przetestowane - wychodzą średnio. W sobotę dostały wołowinkę na miseczkach obok siebie to Julka zjadła a Niuniek wyszedł z kuchni. Może to była za bliska odległość. Ale na drapaku w niedzielę spali jedno nad drugim i na parapecie chwilę obok siebie też posiedzieli. No a wieczorem standardowo bijatyka. No cóż... nadal jestem dobrej mysli a że to potrwa, no to co. Mamy czas. Nic na siłę. Trzymajcie kciuki.

A może one się tak bawią? Krew nie leci? To może kocie zapasy są.
Obrazek

ewka63

 
Posty: 1632
Od: Sob paź 29, 2011 17:40
Lokalizacja: spokojna podkrakowska...

Post » Wto lis 22, 2011 10:07 Re: poznajmy sie...:)

Może to i zabawa, ale jakaś tak drastyczna w dźwiękach. Krew się nie leje, ale czasem ciężko nie reagować jak słysze te ich skrałki i miałki. :?
Dzisiaj na noc Julki nie zamykaliśmy - tak na próbę. Spokój był do 2:00 w nocy. :twisted: Potem zaczęły sie znowy kotłować. Aż się dziwię, że jeszcze sąsiedzi nie przyszli intrweniować w sprawie hałasów.
Ech, to moje kochanie kociambrowo, mogliby się już dogadać... :kotek:
ObrazekObrazek
Niuniek i Julka - moje dwa bure szczęścia - viewtopic.php?f=1&t=136156

maggie_79

 
Posty: 86
Od: Czw lis 17, 2011 20:01
Lokalizacja: Legionowo

Post » Wto lis 22, 2011 10:33 Re: poznajmy sie...:)

maggie_79, z tego co piszesz wynika, ze kotki sa juz zalubione, tylko zwyczajnie sie bawią ;) jesli sie przy tym jeszcze ganiają, to juz na bank zabawa :lol:

tillibulek

 
Posty: 15689
Od: Czw gru 18, 2008 15:04
Lokalizacja: Warszawa/Białołęka

Post » Czw gru 08, 2011 19:04 Re: poznajmy sie...:)

Witam

Jestem Magda i mieszkam w okolicy Chorzowa na śląsku, jestem tu całkiem nowa i dzięki kociemu ABC znalazłam miejsce gdzie mogę zacząć coś pisać i jako tako się przywitać.
A więc może zacznę od tego że powiem co nieco o sobie i o mojej ferajnie:).
Ja w sumie od kiedy pamiętam miałam w domu kota (choć niestety bardzo krótko żyły), ale od ponad 11 lat ja już jestem znacznie starsza i mądrzejsza :) i dzięki temu przez tyle lat miałam moje kochane rodzeństwo Florke i Filutka. Jak się wyprowadzałam na swoje to nie wyobrażałam sobie życia bez kotów i po rozmowie z mężem (wtedy tylko narzeczonym:P) pojechałam do schroniska się zorientować co i jak, skończyło się na tym że wróciłam do domu z małym Greebusiem. No ale kiciuś dorastał i były problemy (niestety oboje pracowaliśmy) i postanowiliśmy poszukać drugiego kota by Greebo nie czuł się samotny i w ten sposób trafiła do nas Diunka. A dodam że oboje są takimi moimi po części wymarzonymi kotami (jeden taki wiskasowy a druga długowłosa:])- ale mam cichą nadzieje że dorobię się jeszcze kociaków:3.
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to że 27 września musiałyśmy z mamą uśpić Florke (rozległy rak) jedyny tego plus że nasza weterynarz zgodziła się przyjechać do nas, ale i tak była kicia dzielna bo jak go znaleźli dawali jej 2-4 tygodnie życia a przeżyła ponad pół roku, i tylko mam cichą nadzieje że Filutek przeżyje jeszcze drugie tyle.

No to chyba na razie tyle;3 No może jeszcze przedstawi moje maluchy(niewiele bo to co mam teraz, to z aparatu:] bo jestem na lapku męża a wszystkie zdjęcia mam u siebie XD)
Obrazek Obrazek Obrazek

Pozdrawiam :) i mam nadzieje że się jakoś tutaj zadomowię.
Obrazek Obrazek

Toru-chan

 
Posty: 10
Od: Czw gru 08, 2011 11:36
Lokalizacja: Świętochłowice

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510 i 1375 gości