Koty dokarmiane były przez Panie z okolicznych sklepów, ale szanse na przetrwanie zimy miały marne. Po rozmowie z Paniami i zaproponowanie im styropianowego domku dla kotów Panie same zabrały się do robót ręcznych i zbiły z desek budkę. Okleiły ją w środku styropianem, dach zrobiły z kawałka drewna oklejonego papą, do środka przywiozłam polarowy koc, więc warunki zdecydowanie się kociakom poprawiły.
W dniu sterylizacji złapał się niestety tylko jeden kot, burasek. Drugi - pingwinek - niestety jest bardzo nieufny i kompletnie nie zamierza się dać stamtąd porwać...

Burasek okazał się być burasią - i to w dodatku mega miziastą i przyjacielską





No to co było robić - toć nie wyrzucę na ulicę takiej koty!!!! I wylądowała w naszym domu na tymczasie... (a już jak ją wieźliśmy do Koterii to TŻ mruknął "będą kłopoty..."

Kłopot dostał na imię MELISSA - i jest najpiękniejszą na świecie, klasyczną pręgowaną burasią, ze świetlistymi złotymi oczyskami i okrągłą, trochę "egzotykowatą" mordeczką. Do tego jest takim ocierającym się i mruczącym miziakiem, że głowa boli!!!!
Oto parę zdjęć przecudnej Melissy - wyszła na nich odrobinę bardziej srebrzysto, ale tak naprawdę jest klasyczną złoto-czarną burasią:




Melissa ma piękną, atłasową sierść, jest okrąglutka i bardzo zadbana, jak na ulicznego bezdomniaczka. Dokarmiające Panie bardzo o nią dbały.
Od sterylki minęły dopiero 3 dni i brzusio jeszcze biedny - widać na dwóch ostatnich zdjęciach:




Melissa szuka oczywiście DS - cudnego, nie wychodzącego, skłonnego podpisać umowę, zabezpieczyć okna, żeby kot był bezpieczny i kochać go, kochać, kochać... Czyli klasyka!!!!

Dzisiaj porobię Melissie parę ogłoszeń - a na 21:00 jesteśmy umówieni do weta, więc dopiszę tu, jak konkrentnie wygląda stan zdrowia koteczki i na kiedy planujemy szczepienia. Poprosimy o kciuki!!!!!!!!!!!!!
Strasznie mi szkoda tego pingwinka - to podobno dziecko Mellisy, chociaż z gabarytów powiedziałabym, że większe od mamusi...





