I kocurek już parę godzin po zabiegu, dostał ode mnie imię Mruczek, bo jakieś musi mieć wkońcu.W transporterku zanim dojechałam do weta rzucał się i drapał i zasiurał całą gąbkową poduszkę, śmierdzi teraz jak nieboskie stworzenie bo się umoczył w tych sikach, przy okazji zasmrodził nieco mieszkanie, ale nic to, zejdzie po vitoparze.Wetka osłuchała, zmierzyła temperaturę, wił się jak piskorz, zupełne przeciwieństwo mojej kotki.Temperatura była w normie, nie ma glutów z nosa, mimo to, rzeczywiście w jednym płucu coś tam furczy, nie wiadomo czy od robali czy faktycznie z przeziębienia.Dostał tabletkę na robale, potem w domu po czterech godzinach trochę zwymiotował i nie wiem czy tabletka zaczęła działać czy nie do tego czasu

.Oprócz kastracji i tabletki na robale został zaszczepiony na wirusówki i przeciw wściekliźnie.Na to furczenie mam mu przez cztery dni dawać antybiotyk.Cholera, może to trochę za dużo wszystkiego jak na jeden raz, mam nadzieję, że nic mu nie będzie

.Wybudził się w domu, trochę pijany pochodził i śpi w różnych miejscach, w kuwecie, na krzesłach, na łózku.Przez noc nigdzie nie zrobił nic ani do kuwety ani poza nią, martwię się czy jak wydobrzeje to czy załapie z kuwetą, moja kotka to raz dwa wiedziała gdzie się załatwiać

. On jeszcze potrafi pawiować jedzeniem nie wiem dlaczego parę razy widziałam, wczoraj wieczorem już u mnie w domu zwymiotował trochę, mimo, że jadł tylko rano nie za dużo.Nie miała baba kłopotu wzięła drugiego kota

.A i dzisiejsze fotki:



...a na ziemi pokój ludziom...i kotom...