
Robiłam kiedyś blachę szarlotki i zabrakło mi już blatu w kuchni, więc formę postawiłam na taborecie. Nałożyłam kruche ciasto, potem jabłuszka, została jeszcze kruszonka...
Niestety nie pomyślałam, że akurat w tym momencie buraska Miłka będzie chciała skorzystać z taboretu jako swojej stałej trasy na okienny parapet, a tu bach - wskoczyła wszystkimi czterema łapami w ciasto.
Ja w szoku, kot - w jeszcze większym

Miłka jak sprężyna wybiła się z szarlotki, w której pozostały cztery zagłębienia. Cóż było zrobić... oceniłam z bliska, podrównałam, posypałam kruszonką i upiekłam

Wiem, że to obrzydliwe, ale skoro całujemy kociaste po kopytkach, to i szarlotka i ich odciskiem nie staje kością w gardle
