Rzeczywiście ma Twoja wetka rękę do sterylek

Pamiętam jak dziś noc 5/6 listopada 2005. Zaniosłam Kotę rano na sterylkę, w sobotę piątego, odebrałam ją po 2 (!) godzinach. Nie wybudzoną, z wiszącym języczkiem. Po kilku godzinach zsiusiała się pod siebie na kocyk i próbowała wstać, chociaż była półprzytomna, co ja mówię, nawet oczu nie otworzyła jeszcze. W nocy nie spałam, bo się bałam, co z nią będzie. Przespała większość nocy w kuwecie, nie chciałam jej ruszać. Rano próbowała chodzić i wylizywać brzuszek, więc chciałyśmy z mamą założyć jej kołnierz - zaczęła biegać do tyłu

Więc zdjęłyśmy kołnierz. Kolejnej nocy już jakoś próbowałam spać, bo w poniedziałek chyba szłam do pracy. Ale też to był półsen raczej. Oczywiście Kota wylizała sobie szew po kilku dniach.
To był pierwszy kot w domu, ja byłam zielona (data zarejestrowania na Forum mówi swoje

), zaniosłam ją do odradzanej gorąco na Forum Lecznicy, bo jest niedaleko domu Rodziców.
Przezyłam sterylkę tylko jeszcze jednej kotki, rok temu, była wtedy u nas Tymczaska Trufla. Tu już wszystko odbyło się profesjonalnie, dostałam kotkę wybudzoną, w kaftaniku

Tylko na zdjęcie szwów akurat jechałam 30 listopada, dzień po tej strasznej śnieżycy, która sparaliżowała miasto.
Przepraszam Ewa, że tak wypisuję w Twoim wątku moje wspomnienia, ale właśnie tak a propos sterylki Julci mnie naszło
