A ja zazdroszczę przyjaźni kocio-psiej, nie jest mi to dane

, ale nie, nie, na psa już się nie zdecyduję, mimo wszystko.Wiesz, nawet nie wiem, dlaczego akurat takie koty mi się trafiają? Śpią przytulone do siebie, do mnie.Na łóżku mam zawsze od dwóch do trzech, bo więcej jakoś się nie mieści.Zwykle Mela zajmuje łóżko pierwsza, potem przychodzi Gucia na mizianki, Marusia gdzieś się lokuje w nogach, ale rano jest zawsze Czaruś, czyli następuje przegrupowanie.Nigdy tylko nie przychodzi Julcia, nie wiem, dlaczego.
Z tego, co DS-y donoszą, nie ma problemów również w nowym miejscu, zachowują się tak samo, mowy nie ma o chowaniu się pod kanapę, czy sykach lub warkotach.Wygląda to na samochwałkę, ale taka jest prawda.Wzięłam Marusię od wetki, była nerwowa bardzo po krótkim pobycie w beznadziejnym domku.Za jakiś czas zaniosłam ją do wetki chyba na pobieranie krwi i widziałam jej minę.Jakoś trudno jej było uwierzyć, że kotka tak się zmieniła,że zrobiła się taka miła, spokojna, wyluzowana.