Kolejna spokojna noc za nami.
Franio spał z nami w sypialni,właściwie to klatka stała na szafce przy łóżku żeby mieć go na oku ( i uchu ) jakby nasi rezydenci znowu zaczęli odstawiać fochy.
Byliśmy wczoraj w Czterech Łapach na zastrzyku, niestety ja się boję robić mu je sama - jest taki malutki.
Pani Doktor się Frankiem zachwycała i stwierdziła,że na pewno miał jakiegoś rasowca w którymś pokoleniu bo ma specyficzny-patrz śliczny

pyszczek. Tabletki na odporność też udaje nam się przemycić w jedzeniu więc na razie idzie dobrze.Zastanawiam się tylko co z jutrzejszym zastrzykiem...są gdzieś może jakieś dyżury weterynaryjne?
Martwię się trochę maluchem bo ciężko oddycha,nosa ma bardzo zapchanego oczka też dalej zapuchnięte ale pocieszam się,że ładnie je, ma siłę i chęci do zabawy (aż za,znowu mnie wczoraj pogryzł

) więc to chyba dobry znak.
Wczoraj też miał pierwszą kąpiel bo strasznie śmierdział

Musiał mieć wcześniej rozwolnienie i mu się kupka w futerku na łapkach zaplątała

Nie był zadowolony ale przynajmniej teraz mogę go trzymać na kolanach bez zatykania nosa
A ile on je....z torbami mnie te futrzaki puszczą
