Nie tak do końca milczy. Rozmawiałam tydzień temu z p. Bożenką o DS dla Bursztynka w Kielcach u mojego przyjaciela. Dobry chłopak, dokarmia dziczki, uratował kilka miesięcy temu kocię biegającą po parkingu, która wyglądała tragicznie, koci katar, w ogóle nie było widać, czy ona w ogóle ma oczy... Mimi zamieszkała z nim, doprowadził ją do stanu użyteczności. Zdjęcie z profilu FB, mam nadzieję, że ogólnodostępne:

Niestety po dokładniejszych badaniach wyszło, że jest ciężko chora i ostatecznie zakończyło się uśpieniem kociaczka

Bardzo to przeżył, powtarzał, że nigdy więcej kota, bo to tak boli, jak odchodzą... Czas goi rany... Jak zobaczył Bursztynka, wiedział, że chce mu dać stały dom i miłość. Dlatego dzwoniłam do p. Bożenki oferując DS. Jednak wiadomo, nikt nie odda kociaczka i to jeszcze tak biednego jak Bursztynek komuś, o kim nic nie wiadomo, dlatego trzeba by było jakoś zorganizować wizytę przedadopcyjną. I tu pojawiły się schody. Ci ludzie naprawdę kochali małą biedną Mimi, jednak słysząc "wizyta przedadopcyjna" pomyśleli dokładnie to, co ktoś tu już pisał na forum miau - wpadną obce osoby, zobaczyć w jakich warunkach mieszkamy, czy te warunki są na tyle dobre by mógł zamieszkać z nami kot. Podejrzewam, że to lekko uraziło ich dumę i mama mojego przyjaciela powiedziała, że może jednak kiedyś znowu trafi się jakaś niechciana sierotka na parkingu, więc wtedy ją przygarną, bez kontroli obcych osób na ich mieszkaniu.
Inna sprawa jest taka, że p. Bożenka najchętniej oddałaby kotka komuś z Białegostoku, by był na miejscu i by można było w jakiś sposób nad nim czuwać. A wiadomo... Kielce, to jednak kawałek drogi.
Ja cały czas trzymam kciuki za Bursztynka, z niecierpliwością czekam na nowe zdjęcia, jest prześlicznym kociaczkiem, wierzę, że znajdzie DOM, pisany dużymi literami, taki z prawdziwego zdarzenia... Taki, jaki ma teraz u p. Bożenki
