Na szczęście to nie panleukopenia. Trwa to już z miesiąc, a ta choroba raczej szybciej wyniszcza i doprowadza do zgonu. Nie ma też absolutnie wymiotów, które raczej by towarzyszyły panleukopenii. Ma też duży apetyt, nie ma gorączki. Doktor dopiero teraz zdiagnozował, że powodem są pasożyty. A właśnie te, które Gapcio ma
cystoisospora sp niszczą jelita, a więc powodują biegunki i spadek masy ciała. A ponadto Gapcio lubi się czasem troszkę pobawić, jest osłabiony, ale humor mu dopisuje.
Niestety nie wiem, kto jest mamą Gapcia. Ona raczej też to ma. Gdybym wiedziała, to zrobiłabym zasadzkę i złapała kotkę do leczenia. Okolica gdzie został znaleziony Gapcio, obfituje w koty. Jest to taka mała miejscowość - osada nad Bugiem. Kotów jest bardzo dużo i trochę jest to walka z wiatrakami. Główna karmicielka, której koty najbardziej ufają nie chce myśleć o sterylizacji. A my w miarę możliwości łapiemy do zabiegów lub leczenia. Ale wciąż jest ich bardzo dużo.
A Gapcio odżyje gdy tylko to paskudztwo padnie, a za kilka tygodni ponowimy badania kupy. Maluszek jest cudny, tylko widać że chory, smutas z niego. Troszkę się bawi, ale najbardziej lubi władować się na kolana i drzemać sobie. Niedługo, gdy biegunka się wyciszy będę go faszerować witaminkami, żeby wyrósł na dużego, dzielnego kocurka.
Krzywił się dziś przy podawaniu leków - płyn dopyszcznie. Ale nie ma odpuść. Zadowolony nie był. Ale co tam, niech się gniewa
