Asia_Siunia pisze:
...czemu tak nagle...?
[']
nie wiem co się stało

do sobotniego ranka wszystko było ok, przynajmniej my nie zauważyliśmy żadnych nieprawidłowości...
Gdy wróciłam wczoraj ze szkolenia, jak zwykle poczęstowałam świneczki ich ulubionym ogórkiem. Benio drapnął zachłannie, a Elvisek nawet nie wyszedł z domku...ponieważ było to zupełnie do niego niepodobne, to wyjęliśmy świnkę z klatki. Zauważyliśmy, że jest dużo chłodniejszy niż zwykle i bardzo blady...poduszeczki łapek, wargi, nosek, języczek - prawie białe.
No to w te pędy spakowaliśmy świnkę i do lecznicy. Ania obejrzała dokładnie prosiaczka, obmacała brzuszek, nie stwierdziła bolesności, dała zastrzyk na wzmocnienie i przeciwzapalny, z zaleceniem przyjazdu na drugi dzień, nawet gdyby czuł się świetnie.
W domu świnka dogrzewana termoforkiem mimo podanych leków słabła coraz bardziej. Wypuszczony na łóżko słaniał się na łapkach. Nie wypróżniał się. Podjęliśmy decyzję o wizycie w całodobowej lecznicy, gdyż było już po 20.
W tej lecznicy też nie stwierdzono bolesności ani wzdęć brzuszka, łapka, z którą Elvis miał od dłuższego czasu problemy też nie powinna być powodem takiego osłabienia. Dostaliśmy probiotyk do podawania w strzykawce, by dopajać Elvisa i pobudzić perystaltykę jelit oraz maść na łapkę i zalecenie pokazania się jutro u Ani lub w tej lecznicy.
Niestety pomimo wszystkich zaleceń stan świnki nie poprawiał się. Był dogrzewany, dopajany. Zrobiliśmy mu osobne miejsce do leżenia w kocim dużym transporterku. Myśleliśmy, że po prostu wymaga to czasu, by prosiaczek lepiej się poczuł...niepokoił mnie jego płytki, szybki oddech, ciągłe wyziębienie i ogromna słabość. Położyliśmy się do łóżka i po kilkudziesięciu minutach usłyszeliśmy, że Elvisek ma jakby taką czkawkę, czy kaszelek...wyjęłam go z transporterka, był jak szmatka... na moich oczach złapał ostatni raz powietrze...i umarł...na moich rękach...była 23.30
Zamówiliśmy taksówkę, łapaliśmy się resztek nadzieji, że jednak coś uda się zrobić, ale niestety...świnka już nie żyła
dr Charmas nie potrafił powiedzieć co tak naprawdę się stało...podejrzewał jedynie, że mogła być to niewydolnośc oddechowo-krążeniowa, ale nie wiadomo z jakiego powodu.
Elvisek był w sile wieku (3 lata), był w bardzo dobrej kondycji.
Czy to możliwe że przedwcześnie nadszedł jego czas??????????
Wróciliśmy piechotą do domu. To, jak przeżywał to mój Piotrek to wiem tylko ja.
Napiliśmy się wódy i poszliśmy spać...
To takie małe, bezbronne zwierzątka, uzależnione całkowicie od człowieka...
on miał tylko 3 lata...nie wiemy czemu umarł...
trzymają się nas ostatnio te choróbska...
Piotrka nerki, choroba Rysia i Amelki, śmierć Elviska...
kiepsko się trzymamy...szczególnie mój TŻ.
Życie nie jest sprawiedliwe.