Dzisiaj widziałam się z TŻ.
Jakiś nierozmowny był, ale wydaje mi się, że wygląda lepiej niż przed operacją. Jutro zaczyna naukę/przypominanie chodzenia.
Jeszcze daleka droga przed nami, ale chyba to najgorsze już mamy za sobą.
Kochane Cioteczki dziękuję za wsparcie
I parę słów o kotach, bo to przecież ich wątek.
Snejki bryka jak kiedyś, ale zauważyłam, że pokichuje i podajemy mu wspomagacza.
Staramy się zostawiać ich na noc w budynku, ale to dzienne ciepełko czasem miesza. Dzisiaj jak z rana wybył na spacer, to do 15.30 nie wrócił i niestety został na dworze

.
Wracając z Lublina zajechałam do pracy, ale nie udało mi się go dowołać. Najgorsze jest to, że w przeciwieństwie do Misia on prawie nie nabrał zimowego tłuszczyku, a ciepła, kocia budka w ogóle go nie interesuje.
Misio jest lepiej przygotowany na zimno. Znowu zrobił się z niego fajny kluseczek.
No i chyba się za mną stęsknił bo dużo czasu spędza w moim pokoju.
Dyziaki prawie bez zmian ... tzn. jak kluski były tak kluski są, zrobiły się tylko jeszcze bardziej przytulaśne (TŻ kazał mi dzisiaj pozdrowić kotecki

).
Pozmizaijcie swoje futrzaki ode mnie