andorka pisze:andorka pisze:Catnaperka pisze:andorka pisze:
W Łodzi nikt kto przychodzi zaadoptować kota nie dostanie go „na rękę” czy w zaklejonym kartoniku. Chętni na kota, którzy przyjeżdżają „z pustymi rękami” są proszeni o udanie się do niedalekiego sklepu zoologicznego i zakupienie transportera. Sklep nie na żadnych układów ze schroniskiem, to sklep sieciowy mieszczący się w markecie. Jest to też swoisty sprawdzian „dobrych chęci” adoptującego i dodatkowy czas na przemyślenie tematu, bo skoro jest dla kogoś problemem zakupienie transportera za 60-70 zł, to co będzie gdy kot zachoruje?
Przepraszam Cię Aniu ale niestety przynajmniej raz byłam świadkiem innej sytuacji. Młodzi ludzie, którzy przyszli dostali kota w kartoniku - zorganizowanym z kociarni.
Nie róbmy z nikogo tylko aniołów i z nikogo tylko czarnych charakterów.
Z ciekawości zapytam kiedy to było? Jakoś ostatnio czy dawniej?
Justynko, ponawiam pytanie, bo jeśli faktycznie takie praktyki mają miejsce w naszym schronisku to złożę skargę w odpowiednim miejscu, a wtedy Ciebie poproszę o wypowiedź jako naocznego świadka. Mam nadzieje, że mi pomożesz

Heh....Zazdroszczę wam, bo z twoich wypowiedzi można wnioskować, że macie w schronie w Łodzi tak dużo adopcji kotów iż możecie dyktować twarde warunki: na rękach małego kociaka nikt pewnie od was nie wyniesie, a bez własnego transporterka w żadnym wypadku kota nie dostanie. W kartoniku nie wydajecie.....Szczęśliwy schron, że może stawiać takie warunki....
My byśmy się "ugotowali" z kociakami, jak by każdy adoptujący musiał mieć swój transporter...Jak się z adoptującymi rozmawia, to wiele rodzin najpierw kociaka zabiera do domu, a potem dopiero wyposaża.......
Przyznaję uczciwie, to nam nie przeszkadza , ważne że mamy przekonanie iż kociak poszedł do dobrego domu.....
Co do szczeniąt, to z kolei my jesteśmy (odpukać!) "szczęściarzami", bo mamy ich z reguły mało i pojawiają się rzadko. A te, które do nas przyjdą, to .....adoptujący doczekać się nie może końca kwarantanny i I szczepienia, bez którego szczeniaczka nie wydajemy.....
Żeby u nas tak było z kotami, jak u was, abyśmy mogli oddawać tylko przychodzącym z transporterem...
Bez bicia się przyznaję, że my w magazynie mamy wręcz "w zapasie" odpowiedniej wielkości kartoniki....
Robi się dziurki, w środku czymś wyściele, zamknięty taśmą zaklei (aby cały i zdrowy dotarł do swojego już domu) i ....życzymy maluchowi po prostu szczęścia, ciesząc się że nie podzieli losu kotów , które pozostają w schronie i tu dorastają, a potem już dużego prawie nikt nie chce.....
Zaraz na mnie nakrzyczycie, ale mnie naprawdę cieszy każdy odjeżdżający spod schronu "kartonik", jeżeli zabrali go ludzie, którzy wzbudzili nasze zaufanie ( my tylko taki "warunek" stawiamy: adoptujący musi wydawać się nam wiarygodny jako przyszły opiekun)......Zazdroszczę wam, macie pewnie bardzo dużo chętnych i dużo wam idzie do adopcji.....Nasze kotki nie wszystkie mają to szczęście, pomimo że nie jesteśmy aż tak rygorystyczni....