annskr pisze:Wielka prośba o pomoc
viewtopic.php?f=1&t=135067&p=8142631#p8142631Taki mail dostałam -
"W Makro, a wlaściwie na wielkiej reklamie na przeciwko Tracza z 1-2 zrobilł się 7-8 kotów dużych. Najmniejszy jakiego, widziałam to ok. 7-8 mcy. Czarne, bialo-czarne, pingwinki i pingwin persowaty - komiczny duży. Może ktoś tam jest blisko żeby połapać"
Właśnie, może blisko?
A może po prostu ktoś, kto zechce pomóc?
Bo naprawdę nie wyrabiamy.....
Byłam tam wreszcie w sobotę.
Tracza znalazłam, rozmawiałam z pracownikami, u nich na terenie pojawiaja się dwa koty, ale to takie ogólno parkingowe, bo Tracz jest na terenie ogromnego parkingu ART-DOMu, nie są tam karmione, ani nie pomieszkują.
Po drugiej stronie Kasprzaka (po tej co Makro) jest duży pusty plac z różnymi krzaczorami, kupami gruzu i innymi atrakcjami terenowymi, przylega do niego opuszczony budynek z rampą wyładunkową. Idealne miejscie na kocie wygrzewanie w słoneczne sobotnie przedpołudnie. Nie widziałam tam jednak ani jednego kota mimo, że oblazłam wszystko dookoła. Znalazłam za to ciekawie zamaskowane miejsce karmienia kotów z pełnymi miskami. Z ulicy praktycznie niewidoczne, mimo, że bliziutko Kasprzaka. Niestety nie było tam nikogo, u kogo możnaby zasięgnąć języka, żadnego ciecia czy czy tubylca. Ot pusty teren w środku miasta

. Nie miałam przy sobie nawet nic do pisania, by zostawić przy miskach prośbę o kontakt, przelecę się w tym celu jeszcze raz.
Anskr, a czy w tamtych okolicach nie mieszka nikt współpracujący z FFA? Bo na słupie od latarni na skrzyżowaniu Kasprzaka z Legionów (róg najbiższy Makro, przy światłach) znalazłam papierowe ogłoszenie kota Łososia i Zielonej (?) z kontaktem do Ciebie.
Dzisiaj popełniłyśmy z Wiedźmą łapankę na terenie przychodni lekarskiej przy Spornej. Temat był dość długo omawiany i przygotowywany, z b. miłą p. Małgosią, która skontaktowała się z Kotylionem w sprawie sterylizacji dokarmianego tam stada.
Koty są karmione w tygodniu przez pracownice przychodni, w weekendy robi to p. Małgosia.
We wtorek, jak pojechałam tam na rekonesans zastałam takie widoki:



Dzis o 9 rano stawiłyśmy sie uzbrojone w trzy klatki i wszystkie posiadane kontenerki.
Wszystkim takich łapanek życzę

Stadko siedmiokocie. Pięć sztuk właziło jak po sznurku do klatek - nie nadążałysmy przepakowywać do transporterów.


Tylko szef stada się nie stawił na czas, no spóźnił sie chłopak trochę

. Gdy 5 szt. czekało grzecznie zapakowane w samochodzie poszłyśmy na proszoną herbatkę do p. Małgosi czujnie obserwując przez okno teren łowów.
Minęło tyle czasu ile pije się kubek herbaty i szef się pojawił - czarny tłuściutki pingwin. No to pogalopowałysmy na dół rozstawic klatkę. Kocisko fajne i przyjazne - wolał głaskanie niż zanętowego Whiskasa i walerianę, do klatki podchodził, ale wleść nie chciał. Znudziło mi się w końcu przemieszczanie za nim w kucki wraz z klatką. Z pewną niesmiałością (bo już wiem czym "pachie" ugryzienie przez kota) wzięłam gościa pod pachy i wetknęłam do klatki, Wiedźma klatkę zamknęła i już było po strachu - moim i kocura, bo nawet dość spokojnie przyjął uwięzienie, ba w drodze do lecznicy zdążył się zdrzemnąć w klatce w bagażniku

Szef jeszcze na wolności:

Niestety, ostani kocurek - krówek, najbardziej płochliwy nie dał się namówić na załapanie, no nic spróbujemy jeszcze za jakiś czas.
Wszystkie koty pojechały do lecznicy do Tesco, o 17,00 mam odbiór, wtedy się okaże jaki jest "rozkład" płci. Kotki zostaną kilka dni w hoteliku, kocurki po noclegu w lecznicy wrócą jutro na swój teren.
Chciałabym podziękować bardzo p. Małgosi za przygotowanie gruntu i terenu (m.in. za dopilnowanie by koty nie zostały rano nakarmione), dzielne odparcie "ataku" sąsiadów na temat
"a co my tym kotom zrobimy???", przekazanie wszystkich informacji paniom pracującym w przychodni, przekazanie fantów na bazarek i datku finansowego na sterylizacje.
Dziękuję również pracownicom przychodni za zebranie kwoty 200 zł na zabiegi - wszystkie pieniądze trafią na konto Kotyliona