Jak widać, omijam szerokim łukiem swoje wątki...

Nie mam siły pisać, gdy tyle niepomyślnych rzeczy się dzieje.
Ludmiłek kroplówki dożylne miał do środy rano, trzeba było przejść na podskórne. I tu zaczęły się schody. Bo nie dość, że mój wyjazd i nieobecność w domu popołudniu w czwartek do soboty popsuły ciągłość nawadniania (a to bardzo ważne), to na dodatek Ludmił przy podawaniu w czwartek rano zaprotestował konkretnie. Zatem pod moją nieobecnośc - w piątek i sobotę - mój TŻ podawał mu dopyszcznie po 20 ml wody strzykawką co 3 godziny - lepsze to niż nic

Wczoraj udało mi się podać PODSKÓRNIE 2 razy po 45 ml, czyli łącznie 90 ml, a w ciągu dnia i tak co 1,5 godz. dopajałam go strzykawką (chociaż tyle, że jak ją widzi, to się od razu domaga, bo bardzo lubi pić z niej

). Najgorzej, że Ludmiś powinien dostawać podskórnie kroplówki po 100 ml 2 razy dziennie, a on już przy 40 ml zaczyna sie wyrywać i niepokoić, miauczeć

Pomijam fakt, że bardzo boi się każdego ukłucia igłą i to jest dla niego też straszne

Nie widać może tego, gdy piszę teraz, ale nastrój mam bardzo na granicy, a każda myśl nawet o podskórnej kroplówce, którą zaraz należy podać, wywołuje u mnie łzy w oczach, bo różne okoliczności nie tylko kroplówki rozkleiły mnie masakrycznie
Jeszcze jedna rzecz, aczkolwiek wiele innych tematów pominę.
W międzyczasie, konkretnie we wtorek Apacz musiał mieć usunięte kilka zębów. Od poniedziałku przestał jeść, a we wtorek rano zajrzałam mu do paszczy (intuicyjnie pierwszy powód niejedzenia). No a w paszczy nadżera na dziąsłach, zapalenie, przy dotyku przez policzek strasznie miauknął. No to nie było co czekać - do lecznicy. Zdecydowałam, że skoro i tak trzeba usunąć, to najlepiej od razu zabieg wykonać, bo przecież był na czczo, skoro nie jadł od poprzedniego dnia. Więc kryzys zębowy szybko zażegnany, Apacz to dobrze przeszedł, teraz jeszcze antybiotyk dostaje. Dług na listopad urósł oczywiście jeszcze bardziej
Echhh... W piątek był pogrzeb mojego Dziadzia (
proszę nie piszcie o tym, nie wspominajcie, po prostu piszę tu dla informacji, co mnie tak przygniata). Jeszcze od poniedziałku pochorowałam się - gardło, katar, zatoki, kaszel itp. Po prostu życie nie rozpieszcza mnie ostatnio. I tyle

Nie wiem, jak to dalej będzie z tymi kropówkami podskórnymi Ludmiłka - sprawa jest poważna, bo nie można czekać z nerkami od kryzysu do kryzysu, bardzo to niebezpieczne. Kroplówki podskórne zapewniają kontrolę nad nerkami, a kot jest zdrowszy - czuje się lepiej, mocznik i kreatynina są na normalnym poziomie...
Potrzeba mi dużo sił psychicznych, ale też wyzdrowienia fizycznego, bo ciężko z przeziębieniowymi
rewelacjami wykonywać obowiązki
To się wyżaliłam...
