Założyłam ten wątek w odruchu serca po przeczytaniu pierwszego wpisu CoolCaty, po tym jak jeszcze wtedy bezimienna Mrówka trafiła do schroniska. Nie zajmuję się praktycznie kotami schroniskowymi, oprócz tego, że wieszam ich ogłoszenia w sieci. Nie chciałam się odzywać, bo staram się unikać przepychanek na forum. Awantura w żaden sposób nie służy pomocy jakiemukolwiek kotu.
Jadnak teraz, gdy Mrówcia jest już bezpieczna poza schroniskiem jednak się wypowiem, bo chciałabym uświadomić pewne rzeczy osobom zażarcie broniącym Grażyny-kg jako nowego domu Mrówki.
Grażyna-kg najpierw wykazuje wielki entuzjazm, a później, gdy zaczynają padać pytania, być może niewygodne, obraża się, rezygnuje, jednak ciągle i ciągle z pretensjami pisze na wątku.
Przede wszystkim wolontariusze łódzkiego schroniska, jeśli mają taka możliwość, podkreślam:
jeśli maja taką możliwość, szukając domów dla kotów przebywających w schronisku, a już szczególnie kotów specjalnej troski, starają się przeprowadzić „normalną” procedurę adopcyjną, tak jak przy oddawaniu kota z DT czyli: kontakt mailowy, telefoniczny, ankieta, wizyta PA w domu. Żebym nie była gołosłowna w tym wątku jest opisane jak była wyadoptowywana do Wrocławia Pucia, kotka, która spędziła w schronisku dwa lata
viewtopic.php?f=1&t=110523&hilit=pucia&start=390 Niestety tutaj raczej nie dostały szansy, bo praktycznie w ciągu dwóch dni Grażyna-kg zdążyła się obrazić.
Gdyby ze mną ktoś tak zaczął rozmawiać czy to na forum, czy też bezpośrednio, w życiu nie powierzyłabym mu zwierzaka..
Odnoszę wrażenie, że Grażyna-kg nie zna realiów schroniska, dużego, przepełnionego, schroniska w dużym mieście.
Gdyby nie wolontariuszki, które robią co mogą i poświęcają bardzo wiele swojego czasu o kotach na kociarni niewiele osób by wiedziało. Oprócz bywania fizycznie w schronisku dziewczyny umieszczają w sieci ogłoszenia, prowadzą wątki, wydarzenia na FB, rozmawiają z potencjalnymi domami. To zabiera bardzo wiele czasu. Grażyna-kg podsumowuje ich pracę tak:
Grażyna-kg pisze:Georg-inia pisze:bulba pisze:A jak kicia? Ona jest tu najważniejsza, jedyna

Porzućmy, proszę, te waśnie i spory

dziś chyba nikogo nie było w schronie, wiesz - każda z nas pracuje, ma dom, itd. więc najczęściej informacje pojawiają się po weekendzie. Ja jutro też tyram, ale na pewno ktoś od nas będzie, to napisze

Taaaak............ Każdy pracuje, ma dom, swoje życie, nie ma się czasu zajrzeć do Kici......Może po weekendzie....
Jak weekend spędza Mrówka, gdy wy nie macie dla niej czasu, "Kochani", bo rodzina, bo dom, bo coś tam....
Jak by weekend spędziła Mrówka w moim domu ?- na kolanach mojego męża, który jest w weekendy typowym "kanapowcem", a że uwielbia głaskać nasze koty, to by Mrówcia była wygłaskana jak nigdy.....
Taaak.....W schronie ma pewnie lepiej......Każdy ma swoje sprawy, dom, rodzinę, a Mrówka czeka aż ktoś wreszcie znajdzie czas i łaskawie zajrzy....Lepsza dla niej taka, oczywiście sytuacja, bo tu ma przynajmniej spokój .....
A może ona NIE CHCE TAKIEGO SPOKOJU ? Może by wolała jak "lata" telewizor, a jej pan w weekend nie przyjmuje pacjentów i ma mnóstwo czasu, spędzanego na kanapie - na dopieszczanie Mrówki, Łacia, Czepiulka...Czyli naszych ślepaków....
Myślicie tylko o sobie, ale nikt (perek, są na tym świecie wyjątki!- na szczęście!) nie WCZUWA SIĘ W POŁOŻENIE Kici.....Może ona myśli inaczej, niż wam się wydaje, albo inaczej niż jej to przypisujecie ?
Może by wolała JUŻ I TERAZ - dom ! rodzinkę ! braci : Łacia i Czepcia - równie jak ona ślepych.....
Tak mi bardzo, "perek", żal tej Kici.....JAKA SZKODA, ŻE TO N IE ONA MOŻE O SOBIE DECYDOWAĆ !
Niestety nie jedna Mrówka jest w potrzebie, i nie da rady się zająć tylko i wyłącznie nią.
Grażyna-kg pisze:Nie, no wiecie co, ja tego - wybaczcie !- słuchać nie mogę ! jak to "siedzi sama w klateczce "?!
Kotka jest hodowana w klatce ? To przecież wbrew naturze, to - nie gniewajcie się- ale ja rozumiem, gdyby przechodziła kwarantannę, gdyby była chora i musiała w taki sposób być odizolowana na czas leczenia (u nas w schronie tylko takie sytuacje pozwalają koty przetrzymywać w klatce, ale tylko na 2 tyg. kwarantanny, albo na czas do wyleczenia z choroby, co też nie trwa tygodniami !!!!!!!!!!!
Ta wypowiedź, w świetle tego co o swoim doświadczeniu w prowadzeniu schroniska pisze Grażyna-kg, mocno mnie zaskoczyła. Dziś mija 14 dni od momentu gdy Mrówka trafiła do schroniska czyli właśnie okres kwarantanny (dotyczy ona głównie obserwacji w kierunku wścieklizny). W tym czasie, o ile się orientuję, zwierząt (oprócz jakiś konkretnych przypadków) nie wydaje się nowym opiekunom (jeśli piszę coś nie tak, proszę o poprawienie mnie przez wolontariuszki). Jest to m.in. czas gdy właściciel zwierzaka może go odebrać jeśli zwierzę się po prostu zgubiło.
Czyli wszystko co napisałam powyżej jak najbardziej uzasadnia przebywanie Mrówki w klatce.
Może napiszę co to jest klatka kennelowa (zwana też wystawową, bytową), bo odnoszę wrażenie, że Grażyna-kg nie do końca wie o czym pisze Georg-ina
Grażyna-kg pisze: Georg-inia pisze: Poza tym klatka (nawet u nas w schronisku, które zapewne nie umywa się do pięciogwiazdkowego hotelu z pokoikami, boksami i ciepłymi łazienkami pod Twoim dowództwem w Kołobrzegu

) to nie transporter, tylko kennelówka, o standardowych wymiarach.
agitację.
To, powiadasz, istnieją "standardowe" klatki na koty ?????????????
Kto taki STANDARD wymyślił ? I wszyscy są zadowoleni.....Prócz tych umieszczanych w "standardach"....Aż boli.
A wiesz, że hodowanie kotów w klatkach jest ustawowo zabronione , jako że jest to wbrew naturze kota ?
Jeżeli "agitacją" jest podpowiadanie, jak najlepiej zadbać o zwierzaki, - to ja "agituję"
Kennelówki to tego typu klatki:
http://www.zooplus.pl/shop/psy/transpor ... towe/30817 w schronisku są chyba używane te największe.
W takiej klatce spokojnie mieści się kuweta, budka lub mały drapak z budką, by na takim „metrażu” kot miał jak najlepsze warunki.
Niestety w łódzkim schronisku nie da się stworzyć takich warunków jak opisane poniżej:
Grażyna-kg pisze: (...)
Nie wiesz po co miałabym brać do domu koty z mojego schroniska, skoro one tu mają jak....nieomal w domu ? - bo im takie warunki stworzyliśmy ? A małe przeznaczone są do adopcji, a nie do mojego domu!
Ilość kotów na kociarni dochodzi czasami do 70-80, z zazdrością popatrzyłam wczoraj na stronę kołobrzeskiego schroniska gdzie na nowe domy czekają tylko 4 koty
http://schronisko.kolobrzeg.pl/index.php?p=koty . Grażyno-kg, zapraszam na stronę łódzkiego schroniska:
http://schronisko.doskomp.lodz.pl/index ... 3&podstr=1 dodam, że nie wszystkie koty przebywające w schronisku, są opisane, bo tym również zajmują się TYLKO wolontariusze i po prostu nie są w stanie sfotografować i opisać wszystkich kotów. Może teraz zrozumiesz dlaczego klatka była dla Mrówki najbardziej luksusowym miejscem jakie można jej było zapewnić.
Niestety, kotów jest tyle, bo w odróżnieniu od tego co opisujesz na zupełnie innym wątku, na który całkiem przypadkiem trafiłam wczoraj w Łodzi takie działania są niedopuszczalne:
Grażyna-kg pisze: (…) Jest wiele możliwości oddawania do adopcji kociaków, można dawać ogłoszenia, jest też niedzielna giełda w Koszalinie- tak krytykowana gdy chodzi o handel zwierzętami, ale oddawanie to nie handel !
Ja to robię SAMA OSOBIŚCIE z dobrym skutkiem od.....8 lat- oddając nasze schroniskowe maluchy a i dorosłe, sterylizowane !
Więc można, tylko trzeba kilku osób na zmianę, ustalić "dyżury", sprzęt ( auto do przywiezienia kociąt i w miarę obszerna klatka "królicza"- z kuwetką w środku, otulona kocykami, umowy adopcyjne, kartoniki do "pakowania" kociąt, taśma pakowa klejąca do zabezpieczania "pełnego" kartonika aby adoptującemu kociak nie uciekł zanim dotrze do domu i nastawić się na stanie na giełdzie przez kilka godzin..... (...)
Podkreślenie kolorem jest moje.Powiem szczerze takie słowa wypowiadane przez osobę, która całym sercem pomaga zwierzętom wprawiły mnie w przerażenie, ale może daje takie wyniki:
Grażyna-kg pisze:Jak się prowadzi schronisko dla zwierząt, przez które "przewija się" kilkaset zwierząt rocznie - nazwijmy to rotacją : jedne "przychodzą", inne wydawane są do adopcji - to można znaleźć dom dla PONAD 200 kociąt rocznie.
Cytat pochodzi stąd: viewtopic.php?f=1&t=120696&p=8094104#p8094104W Łodzi nikt kto przychodzi zaadoptować kota nie dostanie go „na rękę” czy w zaklejonym kartoniku. Chętni na kota, którzy przyjeżdżają „z pustymi rękami” są proszeni o udanie się do niedalekiego sklepu zoologicznego i zakupienie transportera. Sklep nie na żadnych układów ze schroniskiem, to sklep sieciowy mieszczący się w markecie. Jest to też swoisty sprawdzian „dobrych chęci” adoptującego i dodatkowy czas na przemyślenie tematu, bo skoro jest dla kogoś problemem zakupienie transportera za 60-70 zł, to co będzie gdy kot zachoruje?
Grażyna-kg pisze:Mam nadzieję, że "już po wszystkim", bo "tymczas", to jednak nie jest Dom Stały.....
Trzymam kciuki, aby Mrówcia została tutaj na zawsze, bo mnie najbardziej boli, gdy zwierzak myśli, że ma już swój dom....
Dlaczego DT by nie miał zatrzymać Kici na zawsze ? Ja TRZYMAM KCIUKI , aby dali Mrówci dom stały, bo najgorsze, co może być, to powrót z takiej "przymiarki do domu" ...do schronu....OBY NIE !
Powroty kotów do schroniska się zdarzają, ale są to powroty z domów, które kota zaadoptowały „na zawsze”
Nigdy jednak nie zdarzyło się by DT zwrócił kota do schroniska. Domami Tymczasowymi rzadko bywają osoby przypadkowe. Ludzie zabierający zwierzęta na DT mają świadomość, że powrót do schroniska, to praktycznie wydanie na zwierzaka wyroku odwleczonego w czasie, a z drugiej strony wiedzą, że może nie znaleźć się dom docelowy i kot zostanie u nich.
Grażyno-kg, w zasadzie, skoro tak pokochałaś Mróweczkę, to mogłaś wsiąść w samochód, przyjechać do Łodzi i spróbować ją adoptować mimo trwającej kwarantanny. Niestety nasze schronisko to moloch ze stosunkowo niewielką ilością pracowników i w tygodniu, gdy nie ma wolontariuszy (lub są bardzo krótko) nikt nie zadaje pytań o warunki oferowane przez nowy dom. Nie musiałabyś się nikomu z niczego tłumaczyć, a na forum pojawiłaby się informacja: „Mrówka w tygodniu poszła do domu, niestety nie wiemy co to za dom, ale liczmy na to, że będzie tam szczęśliwa i bezpieczna”
Tyle miałam do powiedzenia w temacie Mrówka – Grażyna-kg
Jeśli komuś te informacje pomogły przemyśleć temat i zmienić zdanie, to się cieszę.
Ale do Grażyny-kg mam jeszcze jedno, praktycznie prywatne pytanie
W Grzybowie co roku od 4 lat spędzamy rodziną urlop. Stołujemy się „Katarzynce”. Z tego co porównywałam na mapie, pensjonat, który prowadzisz jest na zapleczu „Katarzynki” no może przesunięty o jedną - dwie posesje.
Przez te cztery lata gdy tam bywamy w barze pojawia się koteczka - bura szylkretka. Nie wiem czy jest "przynależna" do baru, do któregoś sąsiedniego pensjonatu, czy przychodzi właśnie od Ciebie. Kotka jest wyraźnie powypadkowa - ma usztywniony grzbiet w tylnej części. Nie przeszkadza jej to w chodzeniu, ale chyba przeszkadza w myciu, bo na tym odcinku pleców ma jeden wielki kołtun (kotka ogólnie krótkowłosa).
I tu zastanawia mnie jedno - czy taka miłośniczka kotów nie zauważyłaby zaniedbanej kotki w najbliższym otoczeniu? Kicia przychodzi na głaski, jest bardzo łagodna, więc to nie problem w złapaniu. Często wyleguje się na podjeździe do baru i nie da się jej nie zauważyć idąc ul. Nadmorską. Znasz tę kotkę? Wiesz czemu wygląda tak, a nie inaczej?