Samochód mam a nie traktor, za to kieszenie zdecydowanie luźniejsze.Cewka zapłonowa wysiadło i coś tam jweszcze. Przy okazji naprawy auto mi umyli. Jeszcze tylko opony na zimowe muszę wymienić.
Wróciłam do pracy. Szef przywitał mnie z pretensjami, że przyszłam

W ramach "nagrody" oddelegował mnie na drugi koniec Poznania - no to bez samochodu (jeszcze stał u mechanika) w chodakach (nie mam butów wystarczająco szerokich by mi palucha nie uciskały) pojechałam tramwajem - zajęło mi to
tylko godzinę podczas której zaczytywałam się kryminałem. W nowym miejscu, tak jak w starym nic nie było przygotowane, komputer nie działał, telefon też nie, książka ponownie mi się przydała.W międzyczasie informatyk próbował uruchomić łącza, miałam dużo radochy, bo te usterki co im od miesięcy zgłaszałam okazały się być prawdziwe a nie wydumane (jak twierdzili przez telefon).
...o rety, nie do wiary, pierwszy raz się z czymś takim spotkałem... - to próbki okrzyków fachowca. Godzinę męczył się biedaczek
Najgorsze, że do 10.11 będę na zesłaniu

Normalnie to robotę mam blisko, pieszo w 20min dojdę.