Jestem już...dłuższy post będzie, jak mi znowu zeżre, to się wścieknę.
Najpierw o Okrusiu.
Wydaje mi się, że o zdziczeniu nie może być mowy. Widujemy sie i rozmawiamy codziennie, chłopak wcina, aczkolwiek w pewnym oddaleniu jeszcze, zdarzyło mi sie podpatrzyć, jak zwiedza ogródek...
Ja wiedziałam, na co sie decyduję...Okruś to kot sześcioletni, podobno przez rok dziczał, ale w domu, jest kotem typowo wychodzącym...doskonale zdaję sobie sprawę, że absolutnie nie może tam zostać w zimę, ale u nas jest ciepło,a jak go będę na siłę ciągnąć, to potem znów będzie patrzył, jakby tu czmychnąć z domu...a tego bym nie chciała.
Chcę doprowadzić do stanu takiego, jak żyją moje koty...kiedy chcą, to wychodzą, kiedy chcą to wracają.
Też bardzo bym chciała, żeby kokosił mi się juz na kolanach, ale to typ mojego Wiktora...jak chce to przyjdzie.
Wydaje mi się, że skoro do tej pory nie nawiał, to w jakis sposób jest mu dobrze.
A dla wszystkich zaniepokojonych- Michalina nie ma i nigdy nie miała możliwości wychodzenia na duży ogródek, Okruszek ma spokój absolutny, nie widuje jej wogóle.
Teraz trochę o mnie.
Przyznam, że miałam olać tego lekarza

.
Ale ciężką nockę miałam...i nie jest to wina Okruszka, a mojej głupoty, co dziś uświadomił mi mój doktor.
Tak ryczał, że chyba cała poradnia słyszała.
" Pani jest niepoważna !!! "
" Pani sobie lekceważy !!! "
' Pani wie, co to nie wyleczona grypa ??? "
" Pani myśli, że jak po trzech dniach jest lepiej, to jest dobrze ??? "
" Pani wie, że to się gdzieś tam odkłada i kiedyś wylezie ??? "
" Pani wie, w jakim stanie ma pani oskrzela ??? "
" Pani nie dba, Pani jest osłabiona, niedożywiona, zagrypiona całkowicie !!! "
No generalnie tylko czekałam, aż powie, że pani jest też nienormalna...i miałby rację.
Dobra, źle jest, biorę sie za siebie

.
Doprowadziłam do takiego stanu, że juz byle co nie wyleczy, a ponieważ nie mogę antybiotyku doustnie, to muszę przyjać 6 zastrzyków z gentamycyny...domięśniowo

...i w poniedziałe na bank do kontroli.
Tym bardziej, że zarażam...
Byłam dziś u Okrusia tylko raz...chwilowo opiekę przejęła córcia.
Nie krzyczcie...i tak mam za swoje

.