Jestem trochę wykończona rozmowami o adopcji kotów. To przez Lilu i jej urodę. Wydawałoby się, że adopcja takiego kotka to będzie pestka. A okazało się korowodem rozmów z ludźmi pełnymi pretensji że nie lecę z kotem na ich żądanie. W tym wszystkim zdarzyły się trzy osoby co do, których myślę, że z chęcią oddałabym kicię. Pierwsza przez nieudane rozmowy z kimś innym adoptowała w między czasie kota. Druga niestety nie mogła podjąć ostatecznej decyzji bo nie zależała ona tylko od niej. Do trzeciej jak wszystko pójdzie dobrze pojedzie jutro Lilu. Aż boję się cieszyć.
Przeżyłam niezłą szkołę odmawiania i bronienia swojej decyzji. Stawiania wymagań. Nie jest to dla mnie łatwe. Ale w sumie to dla mnie dobrze. Twardym trzeba być
