KRÓLEWNA ZOSIA, TRZY ZŁE WILKI.....i OKRUSZEK !!!

Zaglądam po wieści, martwię się o Okruszka

Bazyliszkowa pisze:Zaglądam po wieści, martwię się o Okruszka

Też bym chciała wiedzieć, co słychać.
Gosia pewnie dzisiaj nie pospała :roll:

Cześć Słonka

Co słychać, jak Okruszek?

i ja się witam!!! przepraszam, że dopiero teraz :oops:

- przez cały weekend nie byłam w stanie zalogować się na forum, mój net niestety nie wyrabia

- ale podczytywałam cały czas wątek Gosi na Kotach i Okruszkowy na Kociarni...

strasznie zdenerwowałam się wczoraj, gdy dostałam maila od Kotbert, że p. Jagoda na zakończenie wykręciła jeszcze taki numer - tak mi nerwy puściły, że się poryczałam, jak wyobraziłam sobie Okrucha przez noc na podwórku i Gosi potworny stres :cry:

przyznam, że nie wytrzymałam, i wysłałam do p. Jagody tak nieprzyjemnego i mało pewnie kulturalnego maila, jak nigdy w życiu i do nikogo - ale wcale niestety nie żałuję :evil:

co prawda niespecjalnie to Gosi pomoże...

mam nadzieję, że Okruszek wyszedł jednak przed nocą ze swojej kryjówki i dał się zwabić do domu... :ok:

Dziewczyny, jestem na chwilę, bo- napiszę tak po chlopsku, po zawodziańsku- padam na pysk :evil:

.
Wiem, że czekacie na wieści.
Otóż pomaleńku, ale do przodu.
Noc spędziliśmy razem- Okruś na swoich deskach, ja w zimnej kuchni przy lampce.
Tak koło 2 w nocy usłyszałam szelest za oknem.
No i problem- co zrobić, poczekać, czy wyjść?
Wylazłam.
Okruszek przypadł do ziemi pod krzaczkiem i patrzył.
Bałam sie ruszyć z progu, no to zaczęłam mu " aleksować ", " okruszkować ", " kochaniować ".
Okruszek niewiele mysląc smyrnął po parapecie na duży ogródek na swoje deski.
Po pół godzinie wylazłam znowu, zabrać miseczkę i wsypać jedzonko.
Siedział sobie przy deskach, a u góry zakochana Zosia.
Zośka mało myśląc przylazła, Okruś z powrotem na deski, ale już bliżej, skąd prowadził obserwacje.
Potrząsnęłam miseczką, suche zagrzechotało, Okruś uszu nastawił.
No to sobie odeszłam na bezpieczną odległość.
Aleksander- imię " Okruszek " podobno było za długie dla kota

- wylazł z desek i zabrał się do jedzenia.
Generalnie sprawa przedstawia sie tak: nie po mojej myśli idzie to dokocenie, trochę inaczej miało to wyglądać, ale- że sie tak brzydko wyrażę- głupich podobno nie sieją.
Na początku chciałam go spod tych desek wywlec, ale skoro facecik nigdzie nie idzie, i pomalutku zapuszcza sie coraz bliżej, to nie będe go targać na siłę.
Problem też pewnie w tym, że pani J. zapodała mu wczoraj oszołoma na podróż, więc on był jeszcze pod wpływem, potem jak wytrzeźwiał, to musiał być kompletnie zdezorientowany, te deski to taki jego azyl...
Puś odkrył kolegę i popatrywał, ale z ciekawością i przyjaźnie, żadnych fuków nie było.
Stwierdzam, że mam mądre koty.
W tej chwili Okruś zakamuflował sie w dechach i śpi.
Zaraz wstaje Roksana, więc ona przejmie pałeczkę obserwacyjną, ja muszę choć na dwie godzinki do łóżka

.
Jeszcze tylko bazarek zrobię, bo obiecałam Milusiowi...

Może się niedługo przełamie :ok:

Ja chyba zrobię laleczkę voodoo na tę idiotkę, słów mi brakuje na jej głupotę. Joluka, pod Twoim mailem do niej podpisuję się wszystkimi kończynami.

Małgosiu, strasznie Cię przepraszam, że musiałaś doświadczyć w ogóle zetknięcia z tą... .

kotbert pisze:Ja chyba zrobię laleczkę voodoo na tę idiotkę, słów mi brakuje na jej głupotę. Joluka, pod Twoim mailem do niej podpisuję się wszystkimi kończynami.

Małgosiu, strasznie Cię przepraszam, że musiałaś doświadczyć w ogóle zetknięcia z tą... .

Ale Kasia, nie ma o czym mówić, dam radę, tylko trzeba cierpliwości, a tej mi nie brakuje

.
Będzie dobrze, już się nie martwcie

.

vip0 pisze:Będzie dobrze, już się nie martwcie .

Ok, martwić się nie będę, ale co sobie myślę o tej osobie, to myślę :evil:

Ja podobnie. Jak to dobrze, że Okruch trafił do Małgosi.

A z tym Okruszkiem i Aleksandrem to widzę, że nowa wersja rzeczywistości jest. Rok temu został przemianowany na Aleksandra, bo imię "Okruszek" było zbyt mało dostojne.

Skoro nie nawiewa, to znaczy, że nie jest źle :ok:

.
Swoją drogą, jakby mnie tak ktoś co pół godziny " ciuciał " i " kochaniował ", to też bym chyba nie nawiewała :ryk:

.

vip0 pisze:Skoro nie nawiewa, to znaczy, że nie jest źle .
Swoją drogą, jakby mnie tak ktoś co pół godziny " ciuciał " i " kochaniował ", to też bym chyba nie nawiewała .

A nie masz kogoś kto podwiózłby ci klatke łapkę.
Nieraz weterynarze maja i na dowód osob. porzyczają