
Kochana ruru dała nam na spróbowanie trochę TOTW.
Dała nam to w ślicznej, dużej, ekologicznej papierowej torbie z uszami...
Wyjęłam karmę i dałam im troszkę. Zjadły z apetytem.
Karmelowi było mało, więc postanowił powęszyć...
Wywęszył ekologiczną torbę i do niej wlazł...
Nie wiem, jak to się stało, ale zamiast z niej wyskoczyć - jakoś się w nią ... zaplątał...
Wpadł w panikę i zaczął biec... To znaczy wyglądało to tak, że biegła torba, z której wystawał rudy ogon... Karmel przeżył szok, biegał na oślep, jak szalony, obijał się o sprzęty po drodze, nie mogłam go złapać. Tak się przestraszył, że się posiusiał w biegu...

Dorwałam go w kuchni, zdarłam z niego lekko mokrą torbę, Karmel rozwalił zabezpieczenia przy kuchence i wlazł za nią i za kuchenne szafki...
Nie chciał stamtąd wyjść przez dobre pół godziny...

Umyłam podłogę w mieszkaniu, bo cała była w kropelkach, namówiłam Karmela na wyjście i jego też umyłam...
Jeszcze godzine po całej akcji chodził wystraszony na zgiętych łapkach...

Teraz jest juz luzik

Gdyby nie to, że było to jednak traumatyczne przeżycie - powiedziałabym, że była to Karmelowa pogoń za rozumem...