Ostatnio będąc tam na rowerze przeżyłam koszmar każdego kociarza - czyli przed rowerem przebiegł mi kot, wołam kici kici, a z krzaków wychodzą następne dwa

Dwa to małe, ok. 3 miesieczne buraski, a ten pierwszy - niewiele większy - to chyba ich mama, strasznie chuda i wycieńczona. Wygląda na to, że nikt ich tam nie dokarmia. Małe są chude, ale wyglądają jako tako, bo pewnie ssą mamę. Są też proludzkie - może jakieś dzieci się z nimi bawią, bo trochę ich się tam kręciło na rowerkach. Matka dzika. Matka jest do ciachnięcia, ale w takim stanie wychudzenia nie wiem czy to jest możliwe.
Oczywiście nie mam ich gdzie wziąć. Boję się, że jak zabiorę samą matkę, to młodsze towarzystwo się rozejdzie.
Staram się im tam zawozić karmę, ale moim środkiem transportu jest rower, a to jest 10 km ode mnie w jedną stronę

Dlatego szukam kogoś, kto mógłby mi pomóc, dowoziłabym co jakiś czas karmę.