Dzień doberek

Gile na szczęście chyba odchodzą. Pozostało drapanie w gardle i pokasływanie, ale jest o niebo lepiej. Pogoda ładna. Poszłam na cmentarz zapalić światełko Babci. I zapytać o koszt wykucia literek na tablicy. Łatek i Marcelina polują. Na jedzenie w misce

Martwię się, bo Marcelina się zaokrągla po bokach. Wydzielam im już, chowam jedzenie itd, ale to i tak nic nie daje. Dziś rano Marcelina sam się obsłużył wykorzystując do tego celu ciastka z dżemem, które leżały zawinięte w foliówce na blacie w kuchni. Całkiem zaradny kotek z tego mojego szaraka

Popijam herbatkę Lychee i próbowałam znaleźć sałatę w Laysach, ale Wilczak mnie wydymał i nic nie znalazłam. Dzisiaj konsultacje w szkole. I jeszcze powinnam jechać na zebranie do poradni, ale już nie dam rady. Za to jutro ortodonta ze starszym. Ma mieć wycisk do aparatu, ale niestety nie wiem czy się udało załatwić aparat na nfz czy będę musiała zapłacić. Jeśli będę musiała zapłacić, to niestety zrezygnuję, bo zwyczajnie nie mam 450 zł. Wkurza mnie to, że nikt, oprócz lekarki, nic nie wie. A lekarka będzie dopiero jutro, kiedy my mamy wizytę. No i może się okazać, że syn bez sensu zarwie dzień w szkole

Ehh..