z mojego doswiadczenia:
- tez dwa koty nigdy wczesniej nie wychodzace (jeden nigdy nie wychodzil, drugi schroniskowy wiec nie za bardzo wiadomo jaka mial przeszlosc, byc moze byl jakis piwniczny czy cus) wiec to raczej nie tesknota za utracona wolnoscia

- szczerze zafascynowane swiatem za oknem (tez parter) czyli ludzmi, owadami ale przede wszystkim ptakami. cale dnie spedzaja na parapecie, spia tam, a jak jakis ptak podejdzie blizej to i drapac w szybe potrafia. potrafia majstrowac przy klamce okiennej. okna wiecznie uswinione od mokrych noskow.
ja to odbieram tak, ze dla nich swiat za oknem to taki telewizor- cos sie dzieje, cos sie rusza. tak jak ludzie, ktorzy potrafia cale dnie spedzac przed telewizorem tak i koty. oczywiscie oprocz przerw na jedzenie czy zabawe z czlowiekiem (ale ile mozna biegac za myszka

tez je probowalam uszczesliwic spacerami na szelkach, ale to o ile najpierw bylo to dla nich ciekawe, o tyle w miare uplywu czasu zrobily sie z nich okropne strachulce i gdy te spacery bardziej je stresowaly niz uszczesliwialy, to przestalam. nie wydaje mi sie zeby odczuwaly jakis brak czy niedosyt z tego powodu.
a teraz sie przyznam do najwiekszego mojego zaniedbania (ktore zreszta nadal mi sie sni w nocy jako koszmar):
kiedys z powodu malowania jednej z rzeczy farba olejna w pokoju musielismy go wietrzyc (coby smrod wywietrzal do wieczora), wiec otworzylismy okna na osciez a sami z kotami zamknelismy sie w kuchni. tak trwalo to kilka godzin az z bezmyslnosci i zapominalstwa otworzylam drzwi do pokoju z jakiegos powodu a sama wrocilam do kuchni. po jakims czasie wchodze to pokoju a tam moim oczom ukazuje sie kot siedzacy na parapecie

. okno otwarte, parter, wiec spokojnie mogl pojsc sobie pozwiedzac okolice a on po prostu siedzial na parapecie i ogladal swiat tak, jak zwykle. drugi kot nawet sie nie zainteresowal, bo spal sobie spokojnie w koszyku

pozdrawiam