No niestety, nie będę ukrywać, ze naszym priorytetem są koty z centrum, które mieszkają przy ruchliwych ulicach i biegają między kołami samochodów:( Jak się nie może pomóc wszystkim to trzeba ustalić jakąś hierarchie pomocy

Nasza praca jest związana z trudnymi wyborami. Nasza kociarnia też się magicznie nie rozrośnie, musimy wstrzymać łapanki sterylkowe, bo wszystkie klatki nam się wczoraj pozajmowały. Kocurek z PKS musi siedzieć w klatce dopóki nie zawita u weta, bo nie możemy narażać kotów luzem biegających po kociarni. A wczoraj również los nas obdarzył trójką kociąt

i pomieszczenie pęka w szwach, adopcje nie idą, a mamy jednego bardzo starego kotka bez zębów i z niewydolnością nerek (Kreatynine ma 4.0), który też mieszka w klatce i w ogóle nie wiemy co z nim zrobić. Nikt nie weźmie burego, pół dzikiego, schorowanego dziadka na kocią emeryturę, wypuścić go nie możemy w jego miejsce bytowania, bo jak go złapałyśmy na kastracje to po dwóch dniach w tym miejscu był już plac budowy i wyburzone budynki

Szukamy kogoś kto dałby mu kawałek ogrodu z budką na zimę i karmił regularnie i doglądał, żeby sobie w spokoju dożył tych ostatnich dni a nie tak w metrowej klatce.