Ludzie ją od jakiegoś czasu dokarmiają, a ona przychodzi... Regularnie...
Czasem pomieszka trochę w piwnicy, czasem w śmietniku...
Ma dom... A właściwie - chyba go miała, bo nie oddałabym tym ludziom nawet muchy...
Ci ludzie mieli juz dużo zwierząt, tyle, że biorą, a potem o nich zapominają...
Kotka podobno miała w tym roku kocięta, ale chyba żadne nie przeżyło...
A kotka po ciąży była tak chuda, ze przypominała szkielet... Okoliczni ludzie ją zaczęli dokarmiać, ale coś się zaczęło dziać z oczami...
Wczorajszy telefon był alarmujący...
Dzisiaj tam pojechałam.
Kotunia miła, ufna, mrucząca, cudowna...
Mruczusia i przytulak.
Sama słodycz...
Właściwie już bez oka ...

Zabrałam...
Jest na razie u Ań w lecznicy...
Oczko - to efekt nieleczonego kk.
Ania Zmienniczka usunęła już oczko i wysterylizowała Kitkę...
Nie wiem, co dalej...
Ona tam nie może wrócić...
Oto kotka, która ma "opiekunów"



Błagam o dom tymczasowy dla tej cudownej, biednej kotuni...
Zbliża się zima...
Ulica to nie jest dobre miejsce dla oswojonej domowej kici bez oczka...
Kotki ufnej, słodkiej i kochającej ludzi...
Kochającej ... mimo wszystko...
Nie wiem, jak miała na imię...
Nazwałam ją Kitka...
Bardzo proszę...