zwracam się z uprzejmą prośbą o podpowiedź co mam zrobić w niżej opisanej sytuacji...
Na moim osiedlu, na terenie budowy mieszka mama tricolorka z 2 kociętami - mają około miesiąca - przesliczne maluchy - rudasek pręgowany w białych skarpetkach i tricolorek

Ja wczoraj z jedną z sąsiadek zaniosłyśmy mamusi mleczko i suchą karmę, żeby miała pokarm dla dzieciątek (nielegalnie wlazłyśmy przez dziurę w płocie na budowę). Oczywiście spotkało się to z "entuzjastycznym" przyjęciem sąsiadów - wyzwiska, pretensje, jakieś obserwacje prowadzone zza firanek etc. Straży miejskiej nie wezwiemy, bo niestety zwierzęta przez nich zabierane są usypiane albo wyworzone do pseudoschroniska, gdzie są koszmarne warunki (casus dwóch psów, które błąkały się po osiedlu i trafiły z deszczu pod rynne - naocznie stwierdzone). Czy mamy w tej sprawie zwrócić się do jakiejś fundacji, może macie namiary, lub kogoś kto ma klatkę -łapkę i można by "złowić maluchy i mateczkę", no i gdzie pytać o sterylizację koteczki bezpłatną...Ja mieszkam w małym mieście 50 km od Warszawy na południe (konkretnie w Grójcu)...może znacie jakieś wolontariuszki z tego miasta i okolic... Proszę o podpowiedź bo w ogóle nie mam pojęcia, jak się za to zabrać....noce coraz chłodniejsze a ludzie nie staną się życzliwi z dnia na dzień. Na 100% nie wezwę straży miejskiej
