Jesteśmy już po wizycie przedoperacyjnej. Ominia jest w stanie idealnym, wszystko ma wyprowadzone - jelitka i układ moczowy zdrowiutkie, nie ma żadnych stanów zapalnych, jest suchutka i czyściutka, czyli - operujemy
To będzie operacja na przepuklinę końcowego odcinka jelita, ale....Doktor długo kombinował i wymyślił coś, co bardzo do mnie przemawia.
Rozcinanie tej partii jelita, co się robi normalnie w takich sytuacjach, stwarza duże zagrożenie zakażeniem, bo to siedlisko bakterii i ... gówna (dosłownie

). I sens takiej operacji w przypadku Omini nie jest wielki, bo pierwsza normalna kupina znowu będzie rozciągać jelito. Czyli trzeba by u niej spowodować prawie rozwolnienie, czyli zdestabilizować jelita, no i znowy chodziła by brudna. No czyli lekki bezsens.
Doktor to tłumaczył bardziej fachowo, ja staram się przekazać co zrozumiałam własnymi słowami
W każdym razie doktor zrobi coś innego. Rozetnie skórę od ostatniego istniejącego kręgu, ściągnie i zszyje na zakładkę z wykorzystaniem powięzi. Zszyje to grubą nierozpuszczalną nicią, żeby oprócz ściśnięcia jelita uzyskać grubą bliznę, która będzie stanowiła naturalny opór od góry jelita.
Doktor wyraził wątpliwość co do tych nici, bo normalnie szyłby rozpuszczalnymi, przy których jest małe ryzyko zakażenia i rana szybciej się goi. Ale nici nierozpuszczalne dadzą twardszy szew.
Zdecydowałam się na te nici nierozpuszczalne. Stwierdziłam, że będę pilnować rany, myślę, że jestem w stanie utrzymać Ominię w czystości i wyłapać oznaki zakażenia

Będzie co najwyżej dłużej na antybiotyku.