Na zdjęciach z lecznicy widać zabandażowany palec wetki. To wskutek dzieła maleństwa

Malutką nazwałam Yoko, chociaż powinna mieć imię bardziej zgryźliwe

Jest bardzo spokojna, niemniej za każdym razem jak ją wyciągam z klatki to prycha i próbuje gryźć. No cóż, to w końcu podwórkowe dziecię nauczone już przez matkę, że trzeba się bronić. Popis tego co potrafi jej mamuśka miałam jak złapałam małą. Łatka chciała mnie zeżreć i chwilami miałam obawy, że skończy się to totalnym atakiem na mają twarz. Jednak została na parterze, to znaczy atakowała moje nogi. Powiem szczerze, że nie wiedziałam jeszcze kotki w takiej akcji

Świadczy to jednak tylko dobrze o kotce. Umie pilnować maleństw. Jednak Yoko w tym stanie nie miała szans u jej boku.
Yoko jest bardzo spokojna, jak na mój gust, za bardzo. W większości śpi. Nie jest zainteresowana zabawkami. Łapka ładnie się goi i nie powinna ją już boleć. Jak się ją już ma na rękach chętnie zwiedza mieszkanie i obserwuje inne koty, ale się do nich jakoś specjalnie nie garnie. Nie wiem dlaczego, bo przecież nie była jedynaczką. Jej rodzeństwo jest od niej co prawda znacznie większe
A oto Yoko :

Lion próbuje zapoznać się z kotecką, ale ta nie jest zainteresowana





Tego samego dnia co złapałam malutką, musiałam wrócić na podwórko, bo nie dokończyłam karmienia kotów. Po wizycie u weta i zainstalowaniu małej u mnie w mieszkaniu poszłam dokończyć karmienia. Zaczęło się ściemniać, ale z daleka zobaczyłam coś białawego, nieznanego mi na tym podwórku.




Okazało się, że ta piękność to kotka. Mogłam sprawdzić, bo wlazła mi na ręce

Dwa koty w ciągu jednego dnia to nawet na mnie za dużo

Nie miałam ze sobą oczywiście transporterka, chociaż Adria ostatnio mi powiedziała, że powinnam chodzić z jednym, tak na wszelki wypadek

Przykro mi było strasznie, ale stwierdziłam, że jak następnego dnia to cudo jeszcze tam będzie to ją wezmę. Jak na razie jej nie ma. Trzeba by ja była chociaż na sterylkę złapać, ale teraz nie mam nawet wolnej klatki
To nie koniec moich napotkanych kotów

Wczoraj zaplanowałam sobie większe zakupy na które chciałem se podjechać niedawno nabytym, bardzo pełnoletnim samochodzikiem

Jednak jak to była z takimi dorosłymi autami, gad jeden nie odpalił, bo jak się potem okazało wskutek pewnych okoliczności siadł akumulator

Tak więc wybrałam się jak zawsze perpedes na zakupy i nie doszłam, bo wróciłam znowu z kotem

Na torowisku tramwajowym przed galerią handlową chłopcy biegali za kociakiem, który uważał, że to świetna zabawa. Oczywiście chętnie by go wzięli, żeby się nim pobawić, ale nawet nie chcieli powiedzieć, gdzie mieszkają, a na pytanie gdzie ich rodzice, odpowiedzieli, że na targowisku. Ja kociaka złapałam bez problemu i bardzo zadowolonego z tego obrotu sprawy zaniosłam na rękach do domu

Kociak jest znacznie starszy od Yoko. Może być z wczesnowiosennego miotu. Oczywiście chudy jak szczypior i apetyt ma za stado kotów. Jest niesamowicie zabawowy, towarzyski, mruczący, bezstresowy, od pierwszego wejrzenia pokochał kuwetkę krytą z drzwiczkami. To super zabawa tak wchodzić i wychodzić i wynosić żwirek na łapkach, czy jest potrzeba czy nie

Na kolankach lubi leżeć ugniatając i ssąc co popadnie
Fąfel jest po prostu uroczy :





Trudno mu zrobić dobre zdjęcia, bo jest cały czas w ruchu
