Sytuacja wygląda następująco. Dwa koty żyją ze sobą w miarę zgodnie od 3,5 roku. Nie są swoimi miłośnikami, ale tolerują się. Mają diametralnie różne charaktery: sześciolatek jest spokojnym, lubiącym sen, wrażliwym i nieco strachliwym kocurkiem; czterolatek to kocurek żywiołowy, wesoły, strasznie energiczny, towarzyski, wszędzie go pełno.
Przeprowadziliśmy się 4 miesiące temu z kawalerki do domu z ogrodem. Koty nie wychodzą. Przez 3 miesiące było ok. Moje koty są odwiedzane przez kota sąsiadów, mają z nim kontakt przez szybę. W poprzednim mieszkaniu koty miały kontakt z nieznanymi sobie przedstawicielami swojego gatunku, ale był on nacechowany wzajemną ciekawością. Jeśli chodzi o odwiedziny tego kota sąsiadów, to coś wstąpiło w Małego (4-latek) i jak widzi kota sąsiadów, to wyje niemiłosiernie, jeży się, skacze na szybę. Agresja na maksa. Kitka (6-latek) trzyma się z daleka. Niestety zdarzyło się, że Mały w trakcie tego straszenia kota sąsiadów zaatakował Kitkę. Prawdopodobnie Kitka go nastraszył lub wszedł mu wtedy w drogę. Raz była straszna wojna, ale jakoś nie było reperkusji na przyszłość.
Niestety ostatnia wojna pewne reperkusje miała. Kitka boi się Małego. Jak tylko Mały zbliża się do Kitki, ten zaczyna warczeć na niego i ucieka. Mały jest tym zaintrygowany (może traktuje to jako zaproszenie do zabawy) i zaczyna napastować Kitkę. Robi się wojna. Kitka unika Małego, warczy i groźnie pomrukuje, kiedy ten przechodzi obok, czasem ze strachem wbiega na swoje ulubione miejsce na parapecie, tak jakby chciał jak najszybciej się na nim znaleźć. Jeśli z niego schodzi, to zachowuje się tak, jakby wypatrywał Małego i wolał zejść, kiedy go nie ma. Ustępuje mu miejsca, kiedy tylko Mały się pojawi w pobliżu.
Sprawa nie jest jednak tak tragiczna. Koty jedzą obok siebie i w tym wypadku Kitka jest dominujący (zawsze był), np. po zjedzeniu swojego żarcia zawsze wyżera Małemu, a ten nie walczy o swoje. Koty też korzystają z jednej kuwety i oprócz jednego razu nie zdarzyło się, aby któryś zrobił coś poza kuwetę.
Nie wiem, co robić. Zastanawiam się nad izolowaniem na noc Małego w jednym pokoju. W dzień mam większą kontrolę nad sytuacją, aczkolwiek opieka nad niemowlakiem zajmuje mi dużo czasu. Może to podbuduje jego nadszarpnięte nerwy?
BTW, Kitka jest nerkowy.
Doradźcie, proszę!