Hejka czarowne. Mój tato czuje się nieco lepiej, ale jeszcze ciągle leży plackiem i nie wolno mu nic jeść, ani pić

W poniedziałek, jak "stan pacjenta pozwoli" gastroskopia, to będziemy wiedzieli co dalej. Mam nadzieje, że szybko się pozbiera i wróci do nas - brakuje mi go bardzo, a poza tym jeszcze parę dni i zwariuje z tym psem. Wiecie, ja generalnie lubię psy, a to jest chyba jedyny, który mi działa na nerwy. Jest rozpuszczony, totalnie niewychowany, nie umie chodzić na smyczy, dzisiaj omal mnie nie zrzucił ze schodów, jest agresywny w stosunku do innych psów (oraz moich kotów

), a dzisiaj wyrwał z ręki mojego byłego męża kość, bo Adam był u nas na obiedzie. Kuba się rzucił i odebrał mu kurczaka

Według mnie to jest niedopuszczalne. No i te spacery - terroryzuje mnie co dwie godziny - siada przede mną i zaczyna piszczeć, aż do wycia; mam z nim iść i koniec

Ja rozumiem, że on musi się załatwić, ale co dwie godziny?
Jak by to był mój pies, to najpierw odjajczenie, potem kolczatka i ostra tresura

Ale tatuś nie pozwoli pieseckowi krzywdy takiej zrobić, więc Kubuś na spacerku w szeleczkach wyrywa mi ramię z barku jak zobaczy jakiegoś psa
Ale, co tam, byle tato wyzdrowiał, to go sobie zabierze do siebie, a tak przynajmniej się o niego nie musi martwić - ja jakoś wytrzymam.
Etiopio trzymaj się - mam nadzieję, ze cię za bardzo nie boli? Dbaj teraz o siebie - psica bez ciebie i tak nie przeżyje, więc jeśli nie chcesz zadbać o siebie dla siebie, to zadbaj dla niej...