» Sob wrz 17, 2011 7:17
Re: Księżycowa mała Thajka szuka domu najlepszego.
Z listu do domku (który się wycofał i stwierdził, że będzie szukać kota mniej wymagającego niż Thaja). Nie podaję żadnych danych, więc nie naruszam niczyjej prywatności. To w sumie takie podsumowanie naszych doświadczeń, a także zdobytych tu, na forum i wyciągniętych z tego wniosków.
"Thaja to młody kot, czteromiesięczny. Lubi się bawić z naszym dwuletnim Krzywusiem: urządza skoki na niego, razem bawią się w berka, gonią, a potem, gdy się zmęczą, zasypiają obok siebie.
Pisze Pani, że nie może Pani wziąć psa ze względu na charakter pracy. Faktycznie: z psem trzeba wychodzić na spacery i pod tym względem koty są "wygodniejszymi" zwierzętami.
Proszę jednak nie myśleć, że kot to zwierzę mało socjalne. Na pewno każdy z nich to indywidualista, są trochę autystyczne, chodzą swoimi drogami i chyba dlatego ludzie myślą, że koty dobrze znoszą samotność. Tzn. zdarzają się takie przypadki (sami mieliśmy takiego tymczasa, który absolutnie nie tolerował innych zwierząt i musiał być jedynakiem), że kot dobrze znosi samotność ( na pewno lepiej niż pies, zresztą w ciągu dnia koty zazwyczaj dużo śpią). Ale proszę użyć wyobraźni: nie ma Pani po kilkanaście godzin, bo praca, dyżur, czy co tam jeszcze… A zwierzę siedzi w domu samo. Jeśli trafi Pani na spokojnego osobnika, który dobrze sobie radzi w samotnym, pustym mieszkaniu (np. dużo śpi, ale przez to i dużo może przytyć, bo ma mało ruchu), jeśli trafi Pani na takiego, to dobrze. To nie będzie Pani np. z nudów albo tęsknoty niczego niszczył, sikał "za karę" poza kuwetę, nie popadnie w depresję bądź otyłość.
Ale jeśli trafi Pani na osobnika, który potrzebuje towarzystwa drugiego kota, to może być problem. Drugi kot w domu jest także korzyścią dla właściciela: koty razem się bawią, zwierzę nie skupia się na Pańci/Panu, nie wymusza zabaw, mniej absorbuje. A po skończonej zabawie, zwierzęta razem sobie śpią, pucują nawzajem uszy, tulą się do siebie. Tu dotykam odrębnego tematu: tzw. trudnego "dokocenia". Czasami się zdarzają się problemy, ale to nie czas o tym teraz pisać i nie trzeba ich z góry zakładać.
Wracając do tematu pod kątem Thai: ona, wg nas, potrzebuje towarzysza. Nie wyobrażam sobie, że miałaby cały dzień siedzieć sama w mieszkaniu. Tak oceniam jej potrzeby na podstawie pobytu u nas i obserwacji jej charakteru. Dwa koty to nie jest taki olbrzymi wzrost kosztów. Zresztą, na podstawie obserwacji jako DT, zauważyliśmy, że z czasem ludzie biorący kota, dobierają mu towarzysza. Między innymi z tych względów, o których wcześniej trochę pisałam (to temat rzeka).
Być może i Pani przemyśli sprawę adopcji dwóch kotów? Może nie od razu, ale z czasem…
Co Pani o tym sądzi? Oczywiście w żadnym momencie nie narzucam niczego: ja po prostu staram się podchodzić odpowiedzialnie do adopcji, biorę pod uwagę również potrzeby zwierzaka… W końcu przed Thają jeszcze długie życie… Tzn. pewnie by się z czasem przyzwyczaiła do samotnego trybu życia, ale wiem ile radości z przebywania z kocim towarzyszem bym jej zabrała… Mieliśmy np. Milenkę – ona poszła jako jedynaczka. Kochała ludzi, koty były dla niej nie ważne. Tylko człowiek…
Jeśli chodzi o Thaję.
Było już o nią parę zapytań… Mam wrażenie, że ludzie nie czytają ogłoszeń, a jedynie oglądają zdjęcia (proszę nie odnosić tego do siebie, piszę ogólnie). Np. jest wyraźnie napisane w ogłoszeniach, że oddamy Thaję tylko do domu niewychodzącego, po czym piszą ludzie: Dzień dobry, mieszkam w domu z ogródkiem…
My akurat jesteśmy z tych domów tymczasowych, które nie są zwolennikami domów wychodzących. J a nie wątpię, że koty wychodzące są szczęśliwsze, ale średnia ich życia (niestety nie mogę podać źródła) wynosi ok. 4 lat. Takie koty – owszem – mają to szczęście przez jakiś czas korzystać z wolności, pogonić motylka, powąchać trawkę, ale zazwyczaj żyją krócej: giną pod kołami samochodów, zdarza się, ze zamknięte przez przypadek w jakimś pomieszczeniu umierają z głodu, zanim znajdzie (o ile szuka) je właściciel. Do tego dochodzą walki kotów (możliwość zarażenie białaczką, fiv, wścieklizną), psy, a i sąsiedzi nie lubiący tych zwierząt się nie rzadko zdarzają. Nie mówiąc o zwykłych chuliganach. Jednym słowem: wiele niebezpieczeństw, na które nie chcielibyśmy narażać naszych podopiecznych.
Tzn. ja wiem, że są koty ze swej natury lubiące łazikować i one nie mogą być zamknięte i wtedy są po prostu kotami wychodzącymi. Ale jeśli chodzi o Thaję, ona nie zna co to świat na zewnątrz, nie zgłasza potrzeby wyjścia i jest wychowywana jako tzw. kot domowy- kanapowy. Jeśli wyjście to tylko pod nadzorem, na smyczce (np. na działce).
Z tematem niewychodzenia łączy się zabezpieczenie okien/bądź jednego okna, które - i tu nikt mi nie wmówi, że tak nie jest - które się otwiera w czasie upałów na przykład. Bo o ile w czasie zimy można otwierać tylko np. lufciki (są koty, które i przez lufcik wykombinują), to latem nie ma opcji, żeby nie otworzyć okna, czy balkonu. Istnieje takie mylne przekonanie, że kot zawsze spada na cztery łapy. Owszem, do drugiego piętra jest taka możliwość, że jak kot wypadnie, to nic mu się nie stanie.
Aczkolwiek nie na pewno. Natomiast powyżej... proszę samemu sobie dopisać...
I wydaje mi się, że lepiej i taniej jest zabezpieczyć przynajmniej jedno okno/ bądź też okno balkonowe siatką (mogę podać informacje, jak, gdzie i za ile - nie wychodzi to drogo), niż płakać na d połamanym kotem. Są ludzie, którzy po upadku własnego dodajmy kota, podrzucają go do schroniska, twierdząc , że nie stać ich na leczenie. Zabawka się zepsuła. I niestety - jako wolontariusze jesteśmy świadkami takich sytuacji w schronisku.
Ja osobiście "wymagam" zabezpieczenia przynajmniej jednego okna, tego najczęściej otwieranego, siatką. Są też takie ograniczniki, za kilka złoty, w IKEI, które montuje się na oknie i te ograniczniki nie pozwalają się kotu przecisnąć przez uchylone okna. Uprzedzam ewentualną odpowiedź - "my mamy okna uchylne". Okna uchylne, w przypadku kota nie są również bezpieczne. Kot potrafi wskoczyć na krawędź takiego okna. Znam przypadki (znajdę link, to prześlę), że kot ześliznął się szczelinę okna uchylnego, a działo się to pod nieobecność opiekuna, który myślał, że tak jest bezpiecznie, i - wracając do kota - zwierzę się udusiło (głowa utknęła w szczelinie, a reszta zwisała całym ciężarem).
PODSUMOWUJĄC: zamontowanie siatki zwiększa komfort ( nie trzeba się obawiać, że coś się może wydarzyć), kot jest bezpieczny - nie wypadnie, a przy okazji np. nie ucieknie/ zaginie (jeśli np. wypadnie bądź też po prostu wymknie się przez otwarte okno z domu). Nie jest to także drogi "interes". Znacznie droższe jest leczenie kota po upadku.
Przekonałam się, że wielu opiekunów naprawdę kocha swoje zwierzęta i tego typu zabezpieczenia są też dobre nie tylko dla zwierzęcia, ale i dla samych opiekunów: dają poczucie komfortu i bezpieczeństwa.
Do tego wszystkiego, co powyżej, dodałabym jeszcze odżywianie.
Wielu ludzi ulega reklamom firm typu whiskas czy kitekat.
Otóż: są to śmieci. Nie zawierają zbyt wielu składników odżywczych, a głównie bezwartościowe wypełniacze. Jest to tzw. fast food dla kotów. A przecież, jeśli kochamy nasze zwierzęta, to chcemy, żeby żyły dłużej i były w dobrej kondycji. Najlepiej jest kupować karmę w sklepach zoologicznych bądź też można zamawiać przez Internet (podam info) - NAPRAWDĘ nie wychodzi dużo drożej niż te wszystkie (przepraszam) badziewia, a macie Państwo poczucie satysfakcji, że Wasze zwierzę otrzymuje w posiłku to, co powinno. Ja podaję moim kotom np.Royal Canin/Purinę, kurczaka ((gotowany, surowy), podroby. Ale toteż do omówienia przy spotkaniu (oczywiście jeśli takie się odbędzie).
Jeśli to, co powyżej napisałam, nie zniechęciło Panią, to ja zapraszam do rozmowy. Bardzo, ale to bardzo chciałbym znaleźć Thai dom. I zdaję sobie sprawę, że stawiając wymagania, przedłużam okres, w którym pozostanie pod nasza opieką. Wielu ludzi bowiem nie rozumie tego, o czym piszę. Natomiast ja wiem, o czym piszę. Bo piszę to na podstawie doświadczenia w tym akurat zakresie, poznałam już trochę te zwierzęta, ich zachowania, potrzeby (choć każdy kot to indywidualista).
Ale to ja jestem odpowiedzialna za los tych zwierząt, od mojej decyzji zależy całe ich życie. A mówimy tu (jeśli Bozia da) o co najmniej kilkunastu latach."
Dodam jeszcze, że jak mamy trudne okresy finansowe, to nasze koty (dwa+Thaja) też jedzą "gorzej". Tak, jak my. Tzn. zawsze mają dobre suche i mięso, gorzej z puszkami. I jak rozmawiam z domkami to też o tym mówię. Tak samo z oknami. My też nie mamy zabezpieczonych okien (mieszkamy na parterze). Czekamy na wymianę, która nie następuje ze wzgl. wciąż jeszcze finansowych. Wtedy planujemy założenie siatki. Ale w lato kisimy się przy lufcikach, albo zamykamy pokój.
Nie pisałam o tym, ale dwa razy zdarzyło mi się, że uciekła Djuna. W kuchni zostawiłam szparę - te okna sa stare, ciężko chodzą. Nie przyszło mi do głowy, że Djuna może miec tyle siły - wcisnęła łapkę w szparę i udało jej się otwiorzyć okno szerzej. Nie będę pisać ile mnie to nerwów kosztowało. A potem drugi raz mi się to zdarzyło.
Ale Djuna siedziała w pobliskich krzakach i kiedy ją znaleźliśmy, przyszła na zawołanie.
Najważniejsza jest świadomość i odpowiedzialność. I czasami piszą takie domki, że człowiek odrazu jakoś tak czuje, że będzie dobrze.
I mam nadzieję, że i Thajka znajdzie taki swój domek.