Widzę, że tu straszny ruch, to wkleję swojego posta
Na moim podwórku mieszkała koteczka, którą dokarmiałam od 2008 roku. Została wysterylizowana w 2009, pomieszkiwała w piwnicy i miała się całkiem dobrze. Jednak któregoś dnia zniknęła a gdy wróciła ciągnęła za sobą tylną łapkę. Wyglądało to okropnie, jakby miednica była złamana - koteczka nienaturalnie wyginała ją do tyłu. Potem były 4 dni walki by ją złapać do klatki-łapki. W końcu się udało. Na Elbląskiej po rtg okazało się że łapka została wyrwana z miednicy, ból porównywalny do wybicia barku. Na szczęście nerwy nie zostały uszkodzone, bo w przeciwnym wypadku łapkę trzeba byłoby obciąć...
Łapka pod narkozą została nastawiona, ale ze względu na to, że kotka z wybitą łapką chodziła dużej niż 48h trzeba było operować. Operacja miała polegać na usunięciu kawałka kości. Umówieni na piątek pojechaliśmy z Lilu do weta. Okazało się, że łapka po nastawieniu w 65% siedzi na miejscu.
Lilu ma być w klatce przez dwa tygodnie, jeżeli łapka nie wyskoczy operacja nie będzie konieczna. Koteczka boi się ludzi, cała się trzęsie. Teraz jest już lepiej niż na początku, ale strasznie miauczy, bo chce wyjść z małej klatki, w której mieści się kocyk, kuweta i miseczki.
Próbuję ją oswajać, bo nie chcę jej wypuszczać na podwórko, gdzie dzieją się takie rzeczy... Koteczka śpi bardzo twardym snem, potrafi zasnąć tak, że trzeba ją dotknąć by się obudziła, dlatego nie nadaje się na dwór...
Szukam dla niej cierpliwych właścicieli, którzy pomimo jej nieufności znajdą czas by ją udomowić.


Pod narkozą przed zdjęciem RTG :


Już spokojniejsza
