Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
casica pisze:Jestem, mogę swobodnie przeglądać watki, bez problemu cytować co zechcę, więc podsumuję sobie, zgodnie z obietnicą, ten śmietnik, który uczynili niektórzy z wątku Henia. Oczywiście i wyłącznie w trosce o kota
Prześledziłam sobie wątek, od tego momentu viewtopic.php?p=7725190#p7725190 czyli od momentu, w którym Henryk znalazł się w Łodzi, pod moją opieką.
Od 19 lipca do 24 sierpnia był to zupełnie normalny wątek. Nawet rzadko uczęszczany, a i to wyłącznie przez osoby mające jakiś z Heniem związek, albo wykazujące normalne zainteresowanie Heniem. Od 25 do 44 strony (sic!) nuuda. Ot, kot nerkowy, którym niewiele osób się zainteresowało. Żadnych forumowych ekspiacji i egzaltacji, żadnej histerii i żadnego gdakgdak. No bo i nie było drastycznych zdjęć, krwawych wstrząsających banerków, ani duszoszczypatielnych wpisów. Jakoś nie napierał tu dziki tłum, nie sypały się oferty pomocy. I ku mojej rozpaczy prawdziwej nikt nie nazwał mnie kocim aniołem.
I cóż spowodowało ten nagły najazd, to gwałtowne zainteresowanie chorym kotem? Czyżby troska o los Heńka? Ależ skąd. Uwaga pod adresem kamari, zresztą w jej wątku, że HENIEK MUSI BYĆ NAWADNIANY BO TAKIE SĄ ZALECENIA WETA. I co? Czy ktoś może się zastanowił, że nawadnianie nerkowego kota to życie? Nie, po co? Najważniejsze było histeryzowanie na temat kamari oraz najszczęśliwszej. Mówiąc bez ogródek – gówno was ten kot obchodził. I nadal was nie obchodzi, obchodzą was wyłącznie przepychanki z najszczęśliwszą. I to akurat można sobie prześledzić w obu wątkach.
Nawet nie zadaliście sobie trudu, żeby uważnie przeczytać wątek. Wszystkie te bzdury, które wypisujecie choćby na temat zlecenia kroplówek. A przecież wszystko tu jest, nawet zalecenie weta przez niego samego napisane. Nie będę ułatwiać i podawać linków, sami sobie poszukajcie. Ale jak wiadomo, jeśli fakty się nie zgadzają, tym gorzej dla faktów.
A teraz uwag kilka. Nienawidzę jednej rzeczy, a mianowicie umawiać się z niepoważnymi ludźmi. Niech mi ktoś wyjaśni (nie, nie musicie, proszę to traktować jako zwrot retoryczny) jak to możliwe, że:
1. Nikt, nie raczył mnie poinformować, że konkretnego dnia o konkretnej godzinie Heniek opuszcza lecznicę? Mimo, iż w tym wątku wielokrotnie wspominałam, że wyjeżdżam, że będę miała kłopot z dostępem do internetu, że proszę o informację etc etc. Kot, który jest pod moją opieką, za którego czuję się odpowiedzialna, opuszcza miejsce swojego pobytu, a żadna z pań nie raczy nawet bąknąć na temat. Raczy natomiast wyrażać pretensje, że kot nie został wysłany z kompletem badań.
2. Dowiedziałam się, że Heniek już u kamari, ok. Jest dobrze? Nie, nie jest. Bo nagle otrzymuję informację, niezależnie, od najszczęśliwszej i od kamari, że Heniek wraca do Agaty. No świetnie. Panie były uprzejme się pokłócić i oddają sobie kota. Zamiast więc zajmować się pracą, zajmuję się negocjacjami przez telefon. To po prostu odbieram jako dziecinadę, te szantaże emocjonalne, to wirtualne przerzucanie kota. Szczyt żenady. Sytuacja powtarza się dwukrotnie. Niczemu nie pomaga stado gdaczących histeryczek. Tak, właśnie tak was, drogie (a w zasadzie drodzy) moje odbieram. Nakręcacie atmosferę i to jest jedyny wasz wkład w kota o imieniu Henryk.
3. Jak to możliwe, że można tego samego dnia dostać dwa sprzeczne i wzajemnie wykluczające się komunikaty? Rano dowiaduję się, że Heniek nie jest nawadniany bo ładnie wygląda, a wet stwierdził, że ma dobre wyniki; wieczorem dla odmiany słyszę, że Heniek codziennie jeździ do weta i ma wlewy dożylne. Może ktoś mi to logicznie wyjaśni, ja nie potrafię. Albo kot jest nawadniany albo nie jest, tertium non datur. Jak więc, pytam się, mam być spokojna o los Heńka?
4. Jadę z wizytą do kamari. Okazuje się, że jadę bezwzględnie zabrać Heńka. Forumowe wiedzące bowiem wiedzą. Skąd się pytam? Z paluchów wyssane wieści, a jak z paluchów wyssane widać prawdziwe. Wiedzące wręcz domagają się zabrania Heńka, inne wiedzące decydują, że Heniek zostanie u kamari, wiedzącym albowiem wydaje się, że mają cokolwiek w tej sprawie do powiedzenia. A czas najwyższy sobie uświadomić, że nie. Nie mają do powiedzenia w tej kwestii nic i nic też do decydowania. Co się rzecz jasna okazało.
Ponieważ obiecałamcasica pisze:I jeszcze - trudno mi klepac z telefonu. Ale gdy wroce do cywilizacji nie omieszkam nadrobic zaleglosci. Ja juz sie ciesze, mam nadzieje ze inni tez
Zgodnie z obietnicą, wyjaśniam
Otóż nie pojechałam do kamari odbierać Heńka (skąd i u kogo w głowie wylęgł się ten genialny pomysł?), pojechałam zobaczyć jak się Heniek ma i porozmawiać. Na miejscu zaś ewentualnie zdecydować (wspólnie) o tym co dalej z Heńkiem. Tym bardziej, że stał się forumowy cud (śliczna a ulubiona retoryka, prawda?) i Heniek zyskał szansę na doświadczony w prowadzeniu nerkowców dom. Ale mnie się u kamari podobało i podobały mi się jej koty. Zadbane, szczęśliwe (jak mi się wydaje). Najpierw odwiedziłyśmy koty w pracowni. Jedna rzecz mnie osobiście przeraża, a mianowicie to, że koty w pracowni (niepełnosprawne) są kotami wychodzącymi. Ale nie zamierzam nikogo pouczać ani grzmieć. Ja po prostu swoich kotów bym nie wypuszczała bo takie mam do tegpo zagadnienia podejście.
Koty w domu u kamari są naprawdę piękne, dorodne, zadbane i niewątpliwie otoczone miłością. To widać. I nie sądzę, żeby ktokolwiek kto tam był, odniósł inne wrażenie. Kotów jest oczywiście wg mnie zbyt dużo, ale ja jestem wrogiem przekocenia. Muszę przyznać, że w sumie byłam zdecydowana zostawić Henia u kamari. Chociaż on mi się wydawał czegoś przestraszony jakby, jakiś trochę wypłoszony. Zachowywał się zupełnie inaczej niż wielce kontaktowy Heniek z lecznicy. Ale doszłam do wniosku, że być może mi się wydaje, może jest zaspany, może odniosłam złe wrażenie. Tak sobie myślałam, że szkoda Heńka targać przez pół Polski, bo może i kamari nie jest doświadczona w prowadzeniu nerkowców, ale przecie to nie jest w sumie wiedza tajemna, a dom jest niewątpliwie dobry, w sensie bardzo prokoci. Mając doświadczenie w obsłudze innych chorych kotów i z tym problemem można sobie poradzić. Oczywiście pod warunkiem nie ulegania forumowym histeryczkom, specjalistkom od srebra koloidalnego i podobnym przypadkom. Niestety w momencie gdy byłam zdecydowana na pozostawienie Henia, bohater wątku przyszedł do pokoju z zamiarem pojedzenia sobie. Został bardzo ostro pogoniony przez Antonia (wyjątkowej urody buras, swoją drogą) i widać było, że jest przerażony. Heniek się po prostu bał. Prawdopodobnie nie po raz pierwszy Antonio go pogonił. I to dlatego ostatecznie Heniek wyjechał od kamari.
W końcu jeszcze jedno, jeszcze raz. Robicie z tego wątku śmietnik bo uparliście się ścigać tutaj najszczęśliwszą. Stosujecie w stosunku do niej retorsje za wypowiedzi w wątku kamari. Ale co tym wypowiedziom jest winny Heniek? Nic. Ale on po prostu się dla was nie liczy. Co jest oczywiste mniej więcej od 44 strony.
casica pisze:W końcu jeszcze jedno, jeszcze raz. Robicie z tego wątku śmietnik bo uparliście się ścigać tutaj najszczęśliwszą. Stosujecie w stosunku do niej retorsje za wypowiedzi w wątku kamari. Ale co tym wypowiedziom jest winny Heniek? Nic. Ale on po prostu się dla was nie liczy. Co jest oczywiste mniej więcej od 44 strony.
PcimOlki pisze:-Henio je.
-Posiew kiszka. Wracamy do pierwotnej koncepcji.
-Dziś waży 4.56kg
-Myślę jak zorganizować dzisiejszy wlew. Nieco ociężałe mam dziś myślenie.
PcimOlki pisze:-Henio je.
-Posiew kiszka. Wracamy do pierwotnej koncepcji.
-Dziś waży 4.56kg
-Myślę jak zorganizować dzisiejszy wlew. Nieco ociężałe mam dziś myślenie.
NITKA/KARINKA pisze:Nie spełnił oczekiwań, czyli nie ma wzrostu bakterii ?
pixie65 pisze:A nie możesz poszukać sobie kogoś do pomocy spośród studentów wet?
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 60 gości