Przepraszam za brak odzewu przez dłuższy czas, ale nie było możliwości, ponadto wypróbowaliśmy z setkę różnych sposobów. Postaram się wypisać maksymalnie dużo warunków brzegowych.
Koszmaria pisze:i nie ufałabym wetowi który próbuje gmerać z lekami hormonalnymi bez dokładnych badań

Leki, które dostała młoda nie są hormonalne. Powstrzymują kota od częstszego sikania, tak żeby mocz miał czas się zagęścić. Rzeczywiście po podawaniu sika rzadziej i gęściej (bo plamy są ciemniejsze).
Obie miały sprawdzane próbki moczu i mają dobre wyniki (tak - był krótki czas od siknięcia do dostarczenia moczu).
Także zapalenie pęcherza zostało wykluczone u obu. U młodej dodatkowo wszelkie moczówki itp też wykluczone.Pani weterynarz stwierdziła, że może być trochę natury "
psychicznej" tj ze stresu. Obie dostały środki rozluźniające (uspakajające to pewnie za duże słowo) i częściowo jest lepiej. Niemniej jednak nadal się zdarza. I cały czas chodzi o jedno i to samo łóżko (co więcej, mniej więcej ta sama część łóżka). Na 99% mamy problem ze swego rodzaju walką o terytorium (czy też o nasze względy trochę antropomorfizując). Machnęlibyśmy na to ręką, gdyby chodziło o jakikolwiek inny kąt mieszkania, ale chodzi o to łóżko, w którym śpimy.
Na chwilę obecną zamykamy duży pokój wychodząc z domu, więc koty mają do dyspozycji przedpokój (dwa posłania), łazienkę z kuwetami i kuchnię. Jak wracamy i przebywamy w pokoju to duża czasem robi podchody by tam coś zrobić, więc pilnujemy i zazwyczaj albo grzecznie wychodzi do kuwety, albo ją wynosimy tuż przed. Niestety masakrycznym problemem są cały czas noce. Zdarzało nam się mieć noce bezsikowe ale są one dużo rzadziej (przy dokładnie takim samych warunkach co te mokre). Więc zazwyczaj w nocy budzimy się w zasikanej pościeli (czasem dwa razy). Jak możecie się domyślać jest to coraz trudniejsze do wytrzymania, a niespecjalnie chcielibyśmy być zmuszeni do ostateczności (oddania młodej). A jak zamykamy kota lub koty na noc poza pokojem to jest głośno i nie da się spać (zresztą po co mieć koty, żeby nas widziały tylko w dzień?)
Jakie macie rady dotyczące uspakajania kotów czy odstraszania od sikania w jednym miejscu.
Generalnie wygląda to tak:
-liczba kuwet jest wystarczająca - obecnie są to 4 kuwety. Próbowaliśmy ustawienia 2 w łazience, 1 w przedpokoju, 1 w pokoju niedaleko łóżka a także 3 w łazience i 1 w przedpokoju. Wszystkie są dość regularnie odwiedzane. Więcej może cokolwiek dać? (na zapleczu mamy jeszcze kilka z laboratorium fotograficznego). Z drugiej strony 7 kuwet na 2 koty to nie przesada? Nie muszę dodawać, że regularnie czyszczone
-do odplamiania i wywabiania zapachu nie używamy wybielaczy (oparte na chlorze mogą zachęcać koty), ale "Urine Off" oraz innego rozkładającego na poszczególne czynniki (nazwy nie pamiętam)
-nie pomaga odstraszanie (repelex oraz perfumy oparte na spirytusie)
-średnio pomaga ułaskawianie - mamy Feliwaya włożonego w kontakt - może są trochę spokojniejsze, jednak dodatkowe spryskanie Feliwayem na łóżko też nie pomogło
-generalnie nie ma nienawiści między kotami - potrafią spać razem, lizać się, czasem poganiać. Nie ma też większych kłótni o jedzenie.
-
sikają (ew. sika - teraz ciężko odróżnić, kiedyś wyznacznikiem była wielkość plamy,ale mała robi teraz prawie tyle samo)
głównie w nocy, na nas (kołdry) i tylko w dolnej części łóżka. Młoda lubi spać koło naszych głów. Duża lubiła spać właśnie w nogach. Teraz czasem jak zasypiamy obie leżą nam w nogach. Ale w nocy jest plama. W teorii nie powinny sikać tam gdzie śpią - chociaż łóżko jest spore, więc może traktują je jako osobne sfery. Nie pomogło postawienie miski z jedzeniem koło łóżka - rada, którą wyczytaliśmy z netu, że nie powinny sikać tam gdzie jedzą.
-Duża jest wysterylizowana od dawna. Młodą wysterylizowaliśmy niedawno (2 dzień po, ale jak wróciła jeszcze "na haju" po zabiegu to wyczekała moment kiedy nas nie było w pokoju - próbowaliśmy ją zanieść do kuwety, ale nie chciała - by siknąć na łóżku. Oczywiście można jej to wybaczyć, ale zachowanie znamienne).
-wszelkie zapachowe czynniki (odstraszanie itp) były sprawdzane okresowo, więc nie robiliśmy misz-maszu zapachowego w jeden dzień, a próbowaliśmy innej metody gdy stara nie dawała rezultatów. Poszewki są regularnie prane i wietrzone. Materac też czyściliśmy. Nie wiem czy 100% zapachu wyszło, ale dopóki nie przestaną to zawsze będzie się "nadpisywać"
Jakieś pomysły? Behawioryści pomóżcie lub dajcie dodatkowe rady. Wymiana łóżka na chwilę obecną (koszty) nie wchodzi w grę. Jesteśmy sfrustrowani, niewyspani i bez pomysłów, wujkowi Google też kończy się wiedza...