dziewczyny
a ja z prezerwatywami znam historię prawdziwą
Koleżanki ciotka z wujem i dzieckiem wybierali się nad morze. Zabrali ze sobą chrześniaka czy siostrzeńca około 1,5 roczku, który to dzieciaczek miał nóżkę w gipsiku. Ale pomyśleli, że sobie chłopczyk choć pobrodzi i posiedzi przy wodzie...jadąc przez urocze wiochy zabite dechami, trafili na większą osadę z apteką. Pomyśleli bowiem, że zakupią dużą prezerwatywę i naciągną na gipsik
podjechali więc pod aptekę i Pan wszedl do niej sam, uderzając do ekspedientki w te słowa:
- Dzien dobry. Poproszę paczkę prezerwatyw. Tylko największy rozmiar jaki Pani ma!
ekspedientka lekko spłoszona powiada:
- niestety nie mamy prezerwatyw..
Poddenerwowany wujo:
- no jak to nie ma? niech Pani sprawdzi na magazynie!
Farmaceutka coraz bardziej spłoszona:
- sprawdzałam....naprawdę nie ma...
Na to wchodzi Żona i od progu woła zniecierpliwiona:
- No masz te prezerwatywy??!!
Mąż pełen oburzenia:
- Nie mają!
na co żona zniecierpliwiona:
- To weź chociaż reklamówkę!!!
Mina farmaceutki bezcenna
bo skąd niby miała wiedzieć, że prezerwatywa miała służyć za ochroniacz na gipsik?
pomyślała, że jacyś nimfomani do sześcianu przyjechali
