Życie nie jest barwną przygodą. Dorota wie.
Psa nie było, jak wracałam, choć już uknułam misterny plan
Kolega, zainteresowany Małym Mru, wyraźnie się zniechęcił. Bo Małe Mru wpadło - jak na niego oczywiście - w panikę. Dopiero po chwili dał mi się wziąć na ręce i wycałować pyszczek. Żadne z kociaków u mnie (poza dużo młodszym Małpkiem) nie dawało się całować. Małe Mru nie jest dziki, jest po prostu małym dzieckiem i trudno wymagać, żeby otwierał szeroko ramionka na widok każdego obcego. Poza tym, jak słusznie zauważyła Dorota, z ludzi zna mnie. I tak dał się Andrzejowi pogłaskać, Andrzej nigdy nie miał kota, więc się nie zna.
Małe Mru zrobił minkę wystraszonego kociaka, serce mi pękło na ten widok. A Mi zaczęła skakać po umywalce. Ale Mi jest w ogóle bardzo delikatna i subtelna.
One są takie malutkie i bezbronne
Powiedzcie coś dużej, bo siedzi i ryczy.
Fasolka