no i tak:
W porę z Mitraskiem naszym tymczasikiem (który wrósł tak w nasze życie, że członkiem rodziny jest już i bez niego jak bez wody

)
Zauważyliśmy oddawanie moczu ''na raty'' przed kuwetą oraz np na łóżku, na kołdrze (ile prania

) brak apetytu..
Do weta wybraliśmy się więc i:
- stan zapalny ( miał wszywaną wcześniej koło kwietnia cewkę - SUK)
co oznacza antybiotyki przez tydzień, syrop i saszetka taka jakby przeciwbólowa przez kilka dni
Dziś dobiegł drugi dzień podawania antybiotyków. Zdedcydowaliśmy się na nie zamiast zastrzyków ( bo ''TŻ'' nie potrafi i czas, a ja..echm taka mała fobia z tymi zastrzykami bo boję się igieł i - bo miałam to przez kilka mies dzień w dzień rok temu...a co dopiero u takiego kotka, który nie rozumie dlaczego taki ból

) Mitras się wyrywa i warczy, wywala gały w ogłupiałym niezrozumieniu dlaczego i za co

Próby podania mu leków nie są za miłe ale trzeba konkretnie i nie ma zmiłuj się i tak czynię. TŻ przygląda się i asekuruje ( to ja ta zła macocha

on dobry Tata

).
A tak na wesoło:
co rozweselające Mitras po podaniu tej saszetki mruczy bardziej niż zwykle i taki mniejszy indywidualista z niego
a Flavia zaskoczona, że on ma a ONA NIE - też chce bo co mają inni na pewno lepsze niż to co ja mam, a jak mam to miejsca w brzuszku na dodatkowe jedzonko lub atrakcje zabawczo - poznawcze co też interesujące to trzeba zapełnić! - pomiałkuje Flav

.
Cała Flavia

która także wspierała Mitrasa przy zażyciu tabletek i nieraz jakby łapką go głaskała po ramieniu (czy tez wcześniej -sama odsuwała się od SWEJ miski by Mitrasek mógł sobie pofolgować) niby taki z niej kuba-rozpruwacz - łakomczuch ale jak chce to potrafi się tak zachować myśląc też o Mitrasie, że łezka w oku staje. Stwierdzam z całkowitą odpowiedzialnością i to nie sama - Kochamy z Pawłem te koty, to dary bezcenne
