Wróciłam. Cieszycie się?
Napiszę pewnie dość nieskładnie, bo po dzisiejszym dniu mam IQ na poziomie termosu - pakowanie, rozpakowywanie, ogarnianie edenu, który był w chałupie, skutecznie wyssało mi te marne resztki intelektu, które po błogim lenistwie jeszcze kołatały mi się pod dyńką.
No cóż mam Wam powiedzieć - było CUDNIE. Lasy, jeziora, strumyczki, zero wczasowiczów, zasięgu komórkowego, mola, sklepów, szmirowatych dyskotek, frytek, "hitów sezonu" i tym podobnych "fascynujących" rzeczy. Grzybowałam (jest wysyp koźlaków, niestety, prawie wszystkie z robalami - taka karma widać), nie rybowałam (nie chciało mi się), rowerowałam (szlag, po ostatniej wycieczce mam rower upierdzielony w 3D - zamknęli pieruńscy lotnicy drogę do lasu i musieliśmy się przebijać wzdłuż rozlewisk Nadarzyckich - widok upierdzielonego zabersa - bezcenny) i wreszcie mogłam czytać to, co chcę, a nie to co powinnam - padło 10 książek. Między innymi
Historia czarów i czarownic.
I co jeszcze (tak na szybko)? Na szybko to jeszcze, że największy wioskowy kot - zabijaka, niejaki Skibiński (dla znajomych - Skiba), jest moim fanem i mówi mi "Kocham cię, Hela". I jeszcze zakolegowałam się z miejscowym jeżem (zdjęcie Pana Jeża jest), jeżem, który ubóstwia kocie jedzenie.
Odebrałam Zmrola z wywczasów. Zmrol już na schodach dostał świra - koniecznie już chciał wyjść. Wylazł z transportera i , jak u siebie, pognał w ulubione kąty: sprawdził jak się ma balkon, poświrował na drapaku, rzucił TŻ-owi zdawkowe "cześć" przez ramię, po czym poszedł do kuchni i wrzasnął : "Jeść dawaj, jeść. No, dalej , jeszcze nie wsypaliście mi chrupków!". Szybciorem nasypałam i Zmrolas pobiegł jeść. Oczywiście leżakujący po niezmiernie wyczerpującym dniu Glucur od razu zeskoczył z półki i musiał też dostać trochę zmrolowych chrupków (no jakżeż by inaczej - wszak sąsiad na ZAWSZE lepsze

). Kulka też nie pogardziła - wiadomo - Kierowniczka.
Teraz Zmrol co i rusz podchrupuje (co mnie niezmiernie cieszy), więc myślę, że z apetytem nie będzie źle (tfu, tfu, tfu, żeby nie zapeszyć).
Przygotowałam z powrotem trzecią kuwetkę, ale właściwie tylko dla formy, bo Zmrolas i tak zaraz pognał do glusiowej (Tak "dla spokojności", żeby przypomnieć domownikom, że "sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie"

).
I bardzo, bardzo dziękuję dalii, że wzięła Zmrolasa na wywczasy.