Słowo się rzekło ....
Jak obiecałam, tak zrobiłam, ale od początku
Wpadłam do domu, załatwiłam parę najpilniejszych spraw i oczywiście nie zdążyłam wyjechać, musiałam zostać do rana.
Bo córka przytachała do domu takie cóś małego, którym trzeba było się od razu zająć.
Obie panienki odmówiły pomocy, choć przyszły obejrzeć. Przy okazji tak syczały, że migdałki było widać
Przy okazji uspokajania, wyczułam u Mitki przepuklinkę, niedużą wprawdzie, ale będzie trzeba się tym zająć w lepszym momencie. Justynka ładnie pożegnała się z Pusią ...

Rano pojechaliśmy we trzy koty do lecznicy na czipowanie.
Zniosły to wspaniale, wzbudziły zachwyt w Pani Doktor

, w nagrodę dostały po paczuszce royala
Przy okazji zostały zważone: po 5,5 kg !!!

Prawdziwe wieloryby
W kwietniu ważyły po ok. 3,5- 4 kg.

Podróż na działkę zajęła nam ok. 1,5 godziny, w okropnym upale, w jazgocie ciężkiego silnika, w korku .... Nie dziwota, że sobie pojękiwały. Ale najgłośniej pojękiwało najmniejsze CÓŚ (waga 780 g)
Po tym umordowaniu, godzina odpoczynku, rozejrzenie się, powitania ....

Potem w kocim barakowozie zablokowałam wyjście i pozwoliłam im przez 2 godziny oswoić się z nową sytuacją. Wreszcie podałam obiad wszystkim kotom i panienki dołączyły do stada. Mitka na krótko, bo pobiegła zaraz szukać jakiejś norki. Pusia, chodząca Ciekawość zdążyła obcykać się z najbliższym otoczeniem.
Cdn.