Dziś byłyśmy na zastrzyku z erytropetyny - aby małej szybciej tworzyły się czerwone krwinki. Grzeczna była do czasu wyjścia z autobusu, po czym ulało jej się tak, że czapeczka, kaftanik, śpioszki i rożek do prania.... Do tego chciała obsiusiać neonatologa

Lekarka nie przejęła się wcale

Za to dała koncert tuż po wyjsciu z gabinetu i zjadła prawie 65 mililitrów mleczka (a jeszcze w czwartek jadła po 45

). Głośno i wyraźnie dała do zrozumienia, że nie przepada za lekarzami, szpitalami i zastrzykami

Jak tylko wróciłyśmy do domu zjadła kolejne 40 mili mleczka. Jak tak dalej pójdzie to będę musiała kupić butelki jak dla rocznego dziecka, a nie 5 tygodniowego
Garfildosek dostał po okolicach ogona - próbował wskoczyć na szafę i nie wyszło mu, wyladował na przewijaku - ale właśnie miałam kłaść Karinę na nim

. Obserwował z gory co się dzieje. Przy jedzeniu dostał z liścia od Chmurka i nawet nie syknął
Chmurek lata jak rakieta balistyczna.... Dokucza wszystkim kotom, zaczepia je nagminnie, podżera wszystko co się tylko da - zjadł troszkę makaronu który został na dnie talerza - i lata tak, zę słychać tylko tupot małych łąpek, a nie widać kota. Jak spi to krótko i najlepiej na mnie, potem zrywa się i znowu lata
Puszek wykłada swój bruszek z małą fałdką do głaskania i tarmoszenia. Jak pdchodzę do łóżeczka albo chodzę z Kariną po domu schodzi mi z drogi. Nagminnie siedzi przed zamkniętymi drzwiami do drugiego pokoju (tam otwarte okno) albo próbuje sobie sam otworzyć okno. Jak karmię mała to coraz częściej siedzi przed łóżkiem i obserwuje z zaciekawieniem
Ryś zajmuje się głównie uciekaniem od Chmurka.... Nie wiadomo czemu Chmurek jego najbardziej lubi i się do niego przytula. Moja lokatorka dodała Rysiowi jeszcze nazwisko - Kalisz. I w ten sposób mam Ryszarda Kalisza, kociego polityka w domu
