slonkok pisze:PO PIERWSZE: Dzięki isollde za "oczy szeroko otwarte"! Właśnie o to chodzi! Rozwieszałam ogłoszenia po okolicy, jednak ludzie kradli z drzew pineski !! i niejedno ogłoszenie smętnie zwisa na jednej pinesce, czy po prostu zaginęło w akcji. Jeśli możesz, podeślij też znajomym z okolicy informację o Korku. Im więcej osób zobaczy ogłoszenie, tym większa szansa na znalezienie Korka.
PO DRUGIE: Dziękuję też Koszmaria i Mulesia za słowa ostre lecz pełne troski o kociaka.
PO TRZECIE: Co do kastracji - jak zawsze - są "za" i "przeciw". Podjęłam decyzję, po rozmowie z weterynarzem i przeczytaniu kilku artykułów na ten temat. Wiem, że większość z Was jest za tym, by koty kastrować/sterylizować. Kiedy Korek się znajdzie, jeszcze raz to przemyślę. I chętnie wysłucham też Waszych argumentów. Teraz jednak chciałabym skupić się na znalezieniu kota a nie wykłócaniu się o spór, w którym nie ma jednoznacznie słusznego rozwiązania.
PO CZWARTE: Sprawa mojego pożycia seksualnego, to chyba nie odpowiedni temat na to forum.
PO PIĄTE: Wypuszczanie kota. Cóż... każdy ma inne zdanie na ten temat. Nasunęło mi się pewne porównanie. Rodzice - dziecko. Jedni rodzice z troski o swoje dziecko nie pozwalają mu chodzić po drzewach, żeby się nie poobdzierało, nie połamało kości itd, inni - zachęcają dzieciaka by chodził po tych drzewach, z troski o to, by uczył się zwinności, odwagi itd. Czy któraś z tych grup chce źle? Można się z jednym zachowaniem zgodzić a z drugim nie, można oceniać, ale... czy powinno się kogoś obwiniać za nieodpowiedzialność? Może tak. Ja po prostu myślę, że tak jest lepiej. W porządku, krzyczcie.
PO SZÓSTE: Żeby nie było niedomówień. W okolicy jest bezpiecznie, ale ok 10 min drogi (piechotą) od bloku jest duże skrzyżowanie. Tamtejszych aut się boję.
Ja jednak mam nadzieję, że znajdę Korka. Jeżeli ktoś może jeszcze pomóc rozprowadzając ogłoszenie albo jakkolwiek poradzić, to będę wdzięczna.
ad.trzecie-Slonkok,jest więcej argumentów ZA KASTRACJĄ.jakie niby były przeciw?że się spasą?mam trzy kastrowane kocury,każdy po kastracji trzyma stałą wagę.że ospały?zapraszam do mnie na noc,to rano sobie pogadamy o rzekomej ospałości kastratów
za kastracją-Twój kot się pewnie wypuszczał o wiele dalej niż 10minut drogi od Ciebie,czyli na pewno miał kontakt z ruchliwymi ulicami wypuszczając się za kotką w rui.kot na pewno nie zachoruje na raka jąder[a ten ma tendencje do szybkiego złośliwienia i przerzutów],nie będzie posikiwał w domu.
ad.piąte-ale każda z tych grup rodziców kontroluje i pilnuje dziecko.czy się bawi w piaskownicy,czy na drzewach-jaką Ty miałaś kontrolę wypuszczając kota?a przecież kot jest bardziej zależny od Ciebie niż dziecko od rodzica.dziecko się usamodzielnia i zabawa na drzewie ma być jakąś lekcją którą wniesie w dorosłe życie.kot się nie usamodzielni nigdy.nie zda matury,nie pójdzie do pracy-lekcja której mógłby się nauczyć chodząc samopas nie jest mu potrzebna na przyszłość.
ad.szóste-moja koleżanka też wypuszcza koty w środku miasta.kot "jej starcza" zwykle na rok-dwa.ostatni jakoś dłużej pożył bo[cytując koleżankę]"durny boi się wychodzić". jemu też nie wróżę długiej kariery,bo koleżanka nie ma w zwyczaju szczepić zwierząt.
Koszmaria pisze:przede wszystkim wy go musicie szukać-najlepiej ok 3-4rano,kiedy jest najciszej i najspokojniej.
poszukać karmicielek w tej okolicy i uczulić na możliwe pojawienie się nowego kota na stołówce
zadzwonić do schroniska,wywiesić w tym schronisku ogłoszenie.
pożyczyć albo kupić klatkę-łapkę i wstawić w okolicy zaginięcia kota.możliwe że zaszył się całkiem blisko,tylko boi się wyjść.