Tasmania i Tycia - świat jest czarno-biały III

Chimera stoi jak stała, na parterze jest część sałatkowa, a w piwnicy barowa i restauracyjna - pyszności

och, chimera :1luvu:

a ja przewrotnie stwierdzę, że do trójmiasta nigdy tak przywiązana nie byłam, jak jestem do krakowa... mimo, że tam 22 lata, a tu dopiero rok... jedyne, za czym tęsknię tak naprawdę, to morze. kraków z morzem byłby idealny :ok:

Pasibrzucha pisze:Chimera stoi jak stała, na parterze jest część sałatkowa, a w piwnicy barowa i restauracyjna - pyszności

Nic nie wiedziałam o istnieniu piwnicy!

Pasibrzucha pisze:A w Krakowie nawet najdalsze dzielnice są nazywane Krakowem - no, może z wyjątkiem Nowej Huty, choć i to się zaciera

W Nowej Hucie nadal mawiają :"jadę do Krakowa" :mrgreen:

ja się od tego dystansuję, więc mówię: "jadę do Miasta"
:smiech3:

10-11 lat temu (to już tyle ????

) sałatkowa część była w piwnicy i bosko było, bo tam się zasięg tracił dla służbówek i można było spokojnie zjeść pyszności.
Zazdraszczamy Wam chimery :wink:

. A w Pożegnaniu z Afryką w któryś tam wtorek miesiąca Pani wróżyła z fusów

Uwielbiam Kraków, ale zaczyna mnie chyba trochę uwierać i przytłaczać. Z przyjemnością wyprowadziłabym się na peryferia, do jakiegoś małego domku z ogródkiem i widokiem na las...

Pasibrzucha pisze:Uwielbiam Kraków, ale zaczyna mnie chyba trochę uwierać i przytłaczać. Z przyjemnością wyprowadziłabym się na peryferia, do jakiegoś małego domku z ogródkiem i widokiem na las...

mówiąc jako osoba, która całe życie mieszkała na peryferiach - można zwariować z dojazdami

a w krakowie nie ma tak dobrego systemu dojazdowego, jakim jest trójmiejska skm'ka.

moim skromnym, rzecz jasna.

a ja dalej ogladam mieszkania do wynajęcia
niektóre są na peryferiach :twisted:

Zebranie się jeszcze nie skończyło? :lol:

Oglądasz dla zabicia czasu, czy planujesz porzucić łąki NH? :twisted:

Kocurio, mój plan posiadania domku na peryferiach zakłada jednocześnie wygraną w totka. To warunek sine qua non. Dlatego dojazdy nie będą mnie wtedy obchodzić wcale a wcale :lol:

jedno się skończyło
następne się zaczęło :twisted:

b. długo się tułałam po wynajętych, więc mam syndrom bezdomności - lubie oglądać mieszkania do wynajęcia

Ja też chcę domku na peryferiach :!:

U Ciebie jak zawsze tyle pięknych zdjątek, aż mam wyrzuty sumienia, że ja to nawet brzydkich ostatnio nie robię :oops:

Ale Ty przynajmniej cudnie opisujesz sytuacje z życia kotów, więc jesteś usprawiedliwiona

Podejrzane mi się zaczęło wydawać, że od dawna w skrzynkach nie widać żadnych listów, przesyłek ani nawet ulotek, a że spodziewam się ważnego listu, to poszłam na pocztę dopytać, czy wszystko ok. Pani w okienku mnie oprychała, że to chyba oczywiste, że listonosz do nas nie chodzi, skoro rozkopaliśmy sobie wokół klatki (wykopy na półtora metra głębokie zrobił sobie sąsiadujący z nami mpec, który postanowił postawić sobie płot życia i niespiesznie robi to od miesiąca za pomocą jednego roznegliżowanego robotnika, widywanego jedynie przechadzającego się z łopatą) i że listonosz nie będzie do nas chodził przez garaż. Jak chcę wiedzieć, czy coś do mnie przyszło, to mam chodzić na pocztę i dopytywać.

Teraz się spodziewam listu, więc pół biedy, ale co jeśli przyjdzie jakieś ważne, niespodziewane zawiadomienie? Z banku, sądu, cokolwiek? Skąd ja czy inny mieszkaniec ma wiedzieć, skoro nawet awiza się nie pojawiają?