Etiopia pisze:Zlloty jak kociaki zwłaszcza mal;uch ze złamaną łapką

Rosną, szaleją, z dnia na dzień coraz głośniejsze "łup" dochodzi z pokoju, który zaanektowały (czyli mojego...).
W szczegółach:
1. Kociaki zostały nazwane: Toskania (Toska), Florencja (Flora) i Wenecja (Vena). Matka to Nova (żeby łatwo było zapamiętać

2. Toskania i Florencja bawią się zawzięcie, jedzą z miski, kuwetka, coraz bardziej oswajają się z człowiekiem
3. Wenecja, ta ze złamaną łapką, wczoraj pojechała na zabieg, vet obejrzał zdjęcia i uznał, że najlepiej będzie, jak się samo zrośnie (kość jest na końcu "odłamana" od strony stawu barkowego), więc maluch wrócił do domu. Na poniedziałek nasza vetka dała mu tabletkę przeciwbólową, ale okazała się niepotrzebna - maluch kuleje, ale funkcjonuje całkiem sprawnie: je, bawi się, tylko unika obciążania łapki. Nie dostał tabletki również z tego powodu, żeby w przypływie braku "ogranicznika" nie zrobił sobie większej krzywdy (lekcja wyciągnięta ze sterylizacji moich kotek, z których jedna chciała za szybko wskakiwać to tu, to tam). Obecnie z rodzeństwem i mamą je, bawi się, rośnie i wspina się, gdzie się da.
4. Matka nieco przytyła, choć nadal wygląda na wychudzoną - muszę jej nakładać pełną michę, żeby sobie pojadła, inaczej zostawia jadło dla młodych. Dba o nie, wylizuje je, ale stopniowo odchodzi od karmienia. Cały czas jest skrajnie proludzka, więc nie był to efekt wygłodzenia, czy choroby.
5. U matki zdiagnozowano świeżb w uszach. W związku z tym kot ma codziennie zakrapiane uszy jakąś miksturą, którą przygotowała vetka za niewielkie pieniądze. Małe mają czyste uszy.
6. Dzisiaj wszystkie jadą do kontroli na drugie odrobaczanie. Jeśli wszystko będzie ok, to pod koniec tygodnia zacznę ogłaszać Toskanię oraz Florencję. Wenecji przed adopcją musi się zagoić łapa. Mamę najpierw trzeba będzie wysterylizować - dzisiaj dowiem się, kiedy będzie to możliwe.
7. Próby asymilacji matki z rezydentami nie powiodły się - matka jest cięta na inne koty. Ma parę blizn na głowie, do tego młode, więc w sumie się jej nie dziwię. Z młodymi problemu nie ma, wypuszczone "na pokoje" niespecjalnie przejmowały się innymi kotami i z wzajemnością.