» Pt sie 19, 2011 9:48
Re: Nasz Pięciokot... cz.17 Dolina cichego szczescia...
Juz jest zupelnie ok. Przyszla nowa karma, strupki schodza, nawet przestala zostawiac urobek przed kuweta - wszystko ladnie laduje w zwirku. Uff...
A my mamy c.d. wojny polsko-chinskiej. Byl pan policjant, zebral zeznania (tu sie nie wzywa na komisariat, tu sie policja do obywatela fatyguje!) i beda nadawac sprawie bieg. Chodzi o zniszczenie mienia. Beda tez chcieli dowiedziec sie o co Chinczykom tak naprawde chodzi. Okazuje sie ze oni maja dokladnie te same waty (tylko nie robia az takich jazd) do sasiadow po swojej drugiej stronie. To juz naprawde ciekawe. Zbierajac wszystko do kupy, czyli wojenki z Pasqualem, potem z Tomkiem, teraz z nami, ryzuje sie tu jakas kompletna paranoja, dosc ze policja musi zebrac opinie o nas wsrod sasiadow, zorientowac sie czy my nie jestesmy jacys konfliktowi, klopotliwi, uciazliwi a jakis sposob. Dopytywal nas pan policjant czy nie prowokowalismy w jakis sposob sasiadow, czy nie domyslamy sie powodu dla ktorego oni by cos do nas mieli. Kurcze, nie! Lepiej... Pewnego razu zginely nam boxy. Co dwa tygodnie wywozi sie smieci w czerwonym koszu (karton i plastik) i w dwoch takich koszach plastikowych (aluminium i szklo). No i te wlasnie kosze nam wcielo. Wystawiamy wieczorem, a wciagamy przed poludniem nastepnego dnia, bo smieciarka jezdzi rano. Ok, skoro wcielo boxy, zglosilismy w councilu, dostalismy nowe. Byly do nastepnego razu. Wyszly. Rajmund zglosil w councilu ze nam je ktos ukradl (bo jak inaczej? Nog nie dostaly!), pani byla niebotycznie zdumiona bo takich rzeczy nikt nie kradnie... Ciekawe... Za tydzien sobie przypilnuje pudelek... Z okna dzieciecego pokoju bedzie je widac.
