» Sob sie 13, 2011 5:37
Re: Fasolki wątek optymistyczno-pokojowy :))) część 3.
Duża przyszła z podwórka. Czarna przyszła i Bure, i inne koty też.
A tu kazałam dużej wkleić coś fajnego.
Fasolka
Sąsiadka też przyszła, niestety. Aczkolwiek jakoś dała Czarnej i mnie spokój, o dziwo.
Tekst poniżej napisała do gazety moja koleżanka lekarka.
"Kogo obchodzi bezdomny kot
To nie są samotne, pokrzywdzone przez los staruszki, ani stuknięte stare panny. To ludzie, którzy patrzą na świat troszkę inaczej. Może lepiej od nas.
Każdy lekarz weterynarii zna osoby, które opiekują się bezdomnymi kotami. Tymi, które mieszkają na opuszczonych, budowach, w pustych halach fabryk, piwnicach blokowisk. Ludzie ci, z własnych pieniędzy, otaczają te zwierzęta opieką. Dokarmiają, sterylizują, leczą. Jeśli są to młode koty, znajdują dla nich domy. Nie jest prawdą, że koty bezdomne są samowystarczalne. Latem tak, ale w zimie, kiedy nie ma ptaków, gryzoni, resztki jedzenia są zmarznięte, koty często padają z głodu i zimna. Nieszczepione i nieodrobaczane chorują na choroby zakaźne, chudną i tracą odporność. Sceptycy podsumują – to dobrze, tak reguluje się populacja i bezpańskie koty nie zagrażają miastu. Ale jeśli wrażliwiec znajdzie na działce duszącego się od kataru kociaka, ma go zostawić, bo w ten sposób zmniejszy populację kotów? Wrocław, europejskie, bogate miasto, dba o koty, jak może. Organizuje akcje bezpłatnych sterylizacji zwierząt, dostarczone do schroniska koty leczy, szczepi, odżywia i szuka dla nich domu. Jednak pracownicy schroniska nie mogą być wszędzie. Zajmą się zwierzęciem dostarczonym do schroniska, przywiozą kota z interwencji, ale tylko tyle mogą. Cała reszta kotów pozostaje na łasce ludzi, z którymi dzielą miejską przestrzeń. A kot nie jest tylko roznosicielem pcheł, wirusów i robaków. To czyste, niezależne i dumne zwierzę. Żyje cicho, unika konfrontacji z ludźmi, zwalcza gryzonie. Ale lubi żyć blisko człowieka, co często przypłaca życiem.
Jeśli zobaczysz kiedyś, Czytelniku, wychudzonego, za-smarkanego kotka, który je kości na środku chodnika, nie przechodź obojętnie. Zabierz go do najbliższego weterynarza lub zawieź do schroniska. Może mu uratujesz życie, może zyskasz przyjaciela. Miej oczy szeroko otwarte, nie tylko na ludzką biedę, jak Agnieszka, która z ostatniego spaceru po Żernikach z córeczką, wróciła do domu z zagubionym, schorowanym kotkiem. Jak znam życie, zostanie z nimi na całe życie. Wszystkie koty powinny mieć tyle szczęścia do ludzi.
Radzi Riwana Antczak,
lekarz weterynarii z wrocławskiej przychodni dla zwierząt „Żako”

