
raban od 4tej no czasem od 5tej, wszyscy potwornie glodni... wszyscy muszą sie wysikać, kupala rąbnąć, armagedon kuwetkowy, latam z łopatką i siatką, bo przeca drewnianych kul w takiej ilości nie da się spuścić w kiblu... miski napełniam jakimś mega systemem, u mnie prawie każde je co innego... potem pilnuje, żeby a/ male nie wyjadaly staremu Doskowi, b/żeby Tola, Bronia, Agata i Poziomka nie zamieniały się co chwila miskami, zeby Zulu nie jadl za łapczywie bo musowo wymiot będzie... jedziemy... na to wszystko budzi się zukrzycowa Kropka kuchenna i zaczyna ryja drzeć bo też srtaaaaaasznie głodna... jak dobrze pójdzie to po 45 minutach kładą się spać... ja też... niby... no zaraz i tak musze wstać, no i awantura... bo ja im halasuję, bo ja to mam byc cicho, kuwety posprzątać, dac jeść ewentualnie drugi danie

i iść do pracy bo im przeszkadzam a oni zmęczeni są przeca...

i tak se żyje kociara jedna